Byłam w rodzinnym mieszkaniu. Leżałam na łóżku w pościeli białej. Jakaś kobieta podała mi małe dziecko do rąk. Ja w momencie gdy chciałam je położyć obok siebie uderzyłam jego główką o kant jakiejś szafki. Dziecko nie płakało i nie miało obrażeń, ale na wszelki wypadek utuliłam je, i położyłam na wersalce. Potem jakby znikło dziecko, w mieszkaniu pojawiła się moja mama i siostra mojej bratowej, która opowiadała o jakiejś imprezie. Mieszkanie zaczęło się wypełniać przez osoby z rodziny, brat, bratowa, pełno ludzi. Pojawił się stół z jedzeniem, alkoholem i szklankami. Siedzieliśmy wszyscy dookoła niego. Z moją bratową i znajomą stwierdziłyśmy, że pójdziemy do sklepu po zakupy. Weszłyśmy do kuchni i w tym momencie pojawiła się, moja kuzynka, przyszła tak jakby nie zaproszona przez domowników. W rękach miała reklamówki z grzybami i cebulą, rozłożyła je na blacie w kuchni twierdząc, że będzie je marynować do słoików dla mojej mamy. Grzyby były ładne, dorodne, Z jednego większego grzyba wycinała takie mały kwadraciki. Dziwiło mnie, że robi to w ten sposób, ale nie chciałam ją pouczać. W tym czasie moja bratowa z koleżanką wyszły już po zakupy i postanowiłam je dogonić. Wyszłam na ulicę, chciałam skręcić w lewo, ale jakiś facet szarpnął mnie za rękę i ciągnął przez ulicę. Szarpałam się, krzyczałam ratunku, ale nikt nie reagował. Było już ciemno. Facet miał czarny płaszcz, kapelusz na głowie walizkę i wąsy. Widziałam go wyraźnie, ale nie znałam. Udało mi się wyrwać i uciec. Człowiek ten nie, gonił mnie tylko rozglądał się dookoła jakby zorientował się, że nie mnie miał zabrać.
Ostatnio edytowany przez karmen (2014-04-21 15:36:03)