Nie uwierzycie co mi się dziś przydarzyło! Wbił mi się w lewą stopę prawie pięciocentymetrowy wkręt!
Na 3,5 cm pionowo w ciało!!!
Wyszłam sobie w południe za dom, pod lasek, zapalić papierosa (mieszkam w przedostatnim rzędzie).
Tuptam sobie, chłopak siedzi dwa-trzy metry obok. Rosną kwiatki: żółte, fioletowe, jest fajnie.
Nagle usłyszałam dziwny odgłos i poczułam ból w stopie. Podnoszę ją i widzę kawałek deski przyczepiony do mojego buta. Skoro jest deska to... musi być gwóźdź - myślę. W ułamku sekundy przeleciały mi przed oczami obrazy z filmów, gdzie twardzi mężczyźni wyciągali sobie z brzuchów, nóg i ramion różne ostre przedmioty wbite tam podczas walki z wrogiem i pomyślałam - bedzie trudno, po czym w kolejnym ułamku sekundy, ani na chwilę nie tracąc równowagi i stojąc w trawach jak bocian na jednej nodze, mocno złapałam deskę i wydarłam ją z mojej nogi! Wtedy okazało się, że to nie gwóźdź tylko okropny wkręt. Nawet bardzo nie bolało na początku, tylko poczulam, że w bucie robi się coraz cieplej. Myślałam że to krew, tymczasem prawie wogóle jej nie było (a to źle jak wiadomo). Horror, mówię Wam.
Na pogotowiu dostałam szczepionkę. Stopa boli, momentami czuję ból aż do kolana, spuchło wokół rany.
No i pobrykane
Boli