Odp: jaki nastrój macie dziś...?
Przez kilka lat dorabiałam sobie jako opiekunka do dzieci. Było fajnie, choć nie wiem, czy chciałabym to robić zawsze. Opiekowałam się "na stałe" dwójką chłopców i dorywczo, w zastępstwie za koleżanki, które też były opiekunkami, kiedy któraś się pochorowała, miała egzamin itd. Czasem miałam pod opieką jedno, dwa razy trójkę, no i wiadomo, dzieciaki były różne - grzeczne i niegrzeczne, czasem chore, np. chłopiec, którego dosłownie nie można było spuścić z oka nawet żeby wyjść do toalety. Kiedyś prowadziłam też taką szkółkę sobotnią dla dzieci od kilkulatków do 12-go roku życia (zabawy ruchowe, zajęcia plastyczne, czytanie, śpiewanie itp.) Było bardzo fajnie. Najmilej wspominam mojego aniołeczka, którym opiekowałam się przez rok, Danielka. Dziecko z zespołem Downa niestety, ale normalnie się w tym maluchu zakochałam. No może nie maluchu, bo miał 7 latek, ale opiekowałam się nim z nieskrywaną przyjemnością i nie miało to nic wspólnego z jakąś litością czy czymś podobnym. Po prostu wspaniałe dziecko, przyjazne, życzliwe, czułe, a czas z nim spędzony był super. Gdybyście go poznały, masakra, nie nudziłam się przy nim ani przez chwilę. Powiem szczerze, że trochę zdziecinniałam opiekując się dziećmi. Całe to angażowanie się w zabawy i w dziecięce myślenie sprawiło, że odezwało się we mnie dziecko.