Temat: Koleżanka męża...?
Mąż ma koleżankę. Opiszę jak wygląda sytuacja. Mąż i Ona znają się chwilę dłużej niż ja z mężem, ale wtedy byli tylko znajomymi. Ja też Ją znałam ciut wcześniej. Czasem coś zagadałyśmy do siebie, ale ogólnie to ona miała swoje towarzystwo, wśród tych bardziej przebojowych, a ja trzymałam się z boku.Ja i mój mąż poznaliśmy się na wspólnej imprezie, gdzie była również ona. Już wtedy usłyszałam od pewnej znajomej, że mam z nim nie tańczyć, bo na sali jest dziewczyna, która próbuje do niego,że tak powiem" zarywać".Dziwnie się z tym czułam. Po imprezie kontakt się urwał, dopiero po kilku miesiącach wszystko zaczęło się od zaproszenia na fb. Zaczęliśmy pisać, umówiliśmy się na kino, potem były kolejne spotkania. Rok od tamtej imprezy była kolejna, gdzie ona tam była, ogólnie to ona była organizatorką i tworzyła wydarzenie. Skusiliśmy się na imprezę. Na tejże imprezie mój już wtedy chłopak usłyszał od niej, że gdyby się wcześniej postarała może byliby razem. Wychodzi na to, że to ja ją ubiegłam i On wybrał mnie. Na tejże imprezie było dużo jego znajomych, obtańczył sporo dziewczyn. Problem pojawił się, gdy zostawił mnie samą za stołem, nie miałam tam znajomych. Ona miała miejsce naprzeciwko nas, gdy siedziałam sama ona usiadła na swoim miejscu i rozmawiała z koleżanką. Żadna z nich się do mnie nie odezwała, za to obie zmierzyły mnie wzrokiem i nie odezwały się ani słowa. Jakoś nie miło wspominam tamtą imprezę, ale nie robiłam wyrzutów chłopakowi, ale fakt było mi przykro. Główny problem polega na tym, że oni od czasu do czasu się umawiają na piwo. Głównie ona wychodzi z inicjatywą, pisze do niego. Gdy byliśmy narzeczeństwem napisała raz do niego, lecz nie poszedł, bo wygarnęłam mu co myślę. Teraz się odezwała znów do niego na wspólne spotkanie, lecz pomijając mnie. Dodam, że wszyscy nasi znajomi, którzy mają drugie połówki są zapraszane razem i spotykamy się też wszyscy parami. Ja nie mam żadnego kolegi i nie spotykam się sam na sam.
Nigdy nie byłam zazdrosna o niego, miałam zaufanie i nie sądziłam, ze inne mogą się za nim oglądać, bo sama nie byłam od razu jakoś zakochana, nie podobał mi się, ale pokochałam go jak go poznałam bliżej.
Nie wiem, jak mam się zachować. Nie chce wychodzić na zazdrośnicę, nie chcę robić awantur. Czuję, że gdy pokazuję zazdrość jemu to schlebia. Mam wrażenie, że przez to ona jest atrakcyjniejsza a ja tracę w jego oczach.
Pytał mnie czy może iść i widać, że chce iść. Nie widzi w ogóle, że nie wypada. Może to tylko piwo, kawa, rozmowa, ale dla mnie to i tak strzał w policzek, że do niego pisze, a on leci. Boli mnie to, ale niech idzie.
Co byście z tym zrobiły na moim miejscu?