Rowerzystę i pieszego obowiązują przepisy i zwykła kultura. Czasem fajnie jak jedno drugiemu ustąpi choć nie musi. To miłe, grzeczne.
To co opisuje autorka wątku to zwykłe chamstwo i ignorancja ze strony tego gościa. Stworzył niebezpieczeństwo dla pieszych i dla siebie również. Sama jestem rowerzystką, od niedawna bardzo intensywnie praktykującą i też lubię jeździć szybko, ale rozważnie. Może nie potrafiłam tego mając 11 lat, ale jestem już dorosła, a to zobowiązuje.
Jeśli chodnik jest zatłoczony, to trzeba uważać. Jeśli nie ma wyraźnego podziału na pas rowerowy i pas dla pieszych, to tym bardziej. [b]Trzeba myśleć![/b]
Może i mamy prawo wymagać, aby inni uczestnicy ruchu stosowali się do zasad, ale trudno nam je egzekwować, poza tym zwłaszcza rowerzyści zapominają o tym, że [b]pieszy nie ma oczu z tyłu głowy!!![/b]
Czasami zdarzają się nieprzewidziane sytuacje. Trzeba mieć świadomość, że za moment może wypaść dziecku z ręki butelka z wodą i potoczy się chodnikiem, a nie tak łatwo bezpiecznie wyhamować. Dziecko pobiegnie za wodą, nie rozejrzy się, bo to odruch dla niego pobiec za czymś, co mu ucieka.
Obserwuję kierowców, rowerzystów i pieszych z punktu widzenia kierowcy, rowerzystki i pieszej i to, co czasami widzę, nie mieści mi się w głowie.
Kierowca nie włącza kierunkowskazu na SKRZYŻOWANIU, a potem nagle skręca w prawo, używa klaksonu i ciska się widząc, że chcę wjechać na przejście, na którym nikogo być nie powinno, bo przecież nie sygnalizował swojego manewru.
Matki bezczelnie patrzące jak jadę ścieżką rowerową, rozłożone ze swoimi wózkami i dziećmi na obu chodnikach, które nawet nie drgną zajmując całą szerokość obu ścieżek. Stoi i patrzy... patrzy... i kiedyś przez nią stanie się dziecku krzywda, bo zdrowa na umyśle kobieta zbiera graty na chodnik dla pieszych, a dzieci uczy, którą stroną się chodzi, a którą jeździ. A jeśli dziecko jest za małe, żeby to zrozumieć, to się go pilnuje w miejscach, w których odbywa się ruch rowerowy i samochodowy.
Prowadzę auto i rowerzysta przede mną nagle zeskakuje z jednośladu, bierze go pod pachę i nawet się nie odwracając zaczyna sobie iść w poprzek jezdni 
Idę chodnikiem dla pieszych, obok ścieżka rowerowa, z której nagle zjeżdża otyły mężczyzna, bo zobaczył gdzieś pod blokiem swoich kolegów i chciał się przywitać. Wjeżdża rowerem prosto na mnie, traci równowagę i zadeptuje mnie swoim ciężarem. Nawet "przepraszam" nie powie.
Czy naprawdę tak trudno stosować się do kilku prostych zasad, że zanim wejdziemy na jezdnię to się rozglądamy czy coś nie jedzie, jeśli jadąc rowerem zjeżdżamy na drogę dla pieszych, to staramy się nie stwarzać niebezpieczeństwa i nie zakłócać ruchu, a jeśli idziemy pieszo i wzdłuż chodnika przebiega ścieżka rowerowa, to przynajmniej ustępujemy jadącym nią, bo to trasa wyznaczona dla nich?
I nie rozumiem ludzi idących w kilka osób, rozwleczonych po całym chodniku, którzy nie zejdą na prawą stronę widząc, że idzie ktoś z naprzeciwka i nie ma na chodniku miejsca dla więcej niż dwóch osób.
Brak kultury, brak świadomości, niski poziom inteligencji, a szkoda, bo nam wszystkim żyłoby się przyjemniej i bezpieczniej, gdyby tylko ludzie na drodze nie uważali się za kogoś, kim nie są i to się tyczy zarówno pieszych, jak i rowerzystów i kierowców.