Odp: Znajomość z przestępcą, więźniem lub byłym więźniem
Dwóch nieletnich i jednego nieletniego.
Nie jesteś zalogowany. Proszę się zalogować lub zarejestrować.
Strony Poprzednia 1 … 4 5 6
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Dwóch nieletnich i jednego nieletniego.
Ostatni dzień wolności był dla niego prawie jak ostatni dzień przed śmiercią, to chciał sam użyć i dać użyć innym
Koniec końców nie skończyło się to zbyt dobrze. To była długa, pełna wrażeń noc w obcym mieście. Co prawda niedużym, lubianym, w którego centrum się orientowaliśmy, ale kilka nieprzyjemnych przygód nas spotkało, zwłaszcza mnie, bo przecież ja zawsze muszę się w coś...
Kosztowało mnie to zdobycie cennego, niechcianego doświadczenia na przyszłość i złoty pierścionek od matki
Tak to jest, jak się chodzi na piwo 150 km od domu i przed osiemnastymi urodzinami, co tak jakby utrudnia zwrócenie się o pomoc do odpowiednich służb, bo lepiej przecierpieć i zmądrzeć, niż narobić jeszcze większych kłopotów, udając się na policję. Chodziłam wtedy do szkoły, gdzie za dwa przewinienia wyrzucano od razu: za kradzież i za spożywanie alkoholu i choć mimo to kradli i pili, to zawsze inaczej jest jak się złapie koleżankę w internacie na kradzieży, a inaczej kiedy policja zgłosi, że w środku nocy uczennica przebywała w innym mieście w stanie... takim, a nie innym. Moi znajomi chodzili do innych szkół.
Lat naście, bunt, towarzystwo innych zbuntowanych, odległość od domu.... to jak miałam nie skorzystać i się nie zabawić? Pierwsze doświadczenia z alkoholem, marihuaną, nauka zaciągania się papierosami, jak to w szkole średniej. Dziś dzieci to robią w gimnazjum.
A co do wyżej opisywanych przeżyć... napadli nas skini, tego gościa pobili, bo nie chciał im dać papierosa i jeszcze pyskował:
- Masz, a nie dasz?
- Tak, mam, a nie dam.
Mnie zabrali, zagrozili, że zrobią krzywdę mojemu drugiemu koledze, bo myśleli, że to mój chłopak, do rana zwiedziłam z nimi kawałek miasta, zdjęli mi pierścionek z palca, a na koniec, jak gość mnie dusił... pojawiła się policja
Dwa razy w życiu przypadkowy przejazd radiowozu uratował mi tyłek. To był ten pierwszy raz. Szarpałam się z gościem na chodniku, zobaczyłam powoli zbliżające się reflektory, pomyślałam, że jeśli uda mi się wyrwać i przebiec na drugą stronę zaraz przed autem, to zyskam te kilka sekund, bo napastnik będzie mógł mnie gonić dopiero, gdy auto przejedzie. Tak też zrobiłam.
Uciekając odwróciłam się i zobaczyłam, że auto to radiowóz, że stoi na środku jezdni i drzwi są otwarte, a to oznacza jedno - policjanci zatrzymali się i wyskoczyli do gościa. Ja wróciłam do ekipy.
Hmm... chcę opuścić miasto, w którym mieszkam, ale z drugiej strony lubię je. Tu nigdy nie spotkało mnie ani moich znajomych coś podobnego. Tu nieraz wracałam skądś w nocy, nawet sama, z pracy czy z imprezy, tu jeśli mam kaprys wyjść na spacer o trzeciej, to wychodzę, albo na zakupy do całodobowego hipermarketu, po papierosy na stację benzynową, podyskutować z koleżanką nocą w parku. Może to kwestia tego, że w swoim mieście wiem, których miejsc unikać, a które są bezpieczne. Nie żeby nie było pobić, są, ale jakoś... uważam, że moje miasto należy do tych bezpieczniejszych.
Z drugiej strony, gdybyś tylko siedziała w domu, to nie miałabyś ani doświadczeń, ani wspomnień:) A one ponoć więcej warte niż pieniądze...
Nie byłam grzeczną nastolatką, w przeciwieństwie do starszej i młodszej siostry, które nigdy nie wagarowały, nie upijały się, nie wzięły do ust papierosa, nie wdawały się w bójki itd. Nauczycielka potrafiła porównać mnie do starszej siostry słowami:"E. była uosobieniem dobra, a ty?!" Jestem czarną owcą...
Na szczęście wyrosłam z takich głupot i czasami mam takie dziwaczne wrażenie, jakbym to nie ja była wtedy, jakby to była inna osoba, bo teraz zupełnie inaczej patrzę na wiele spraw. Z drugiej jednak strony wielu z tych głupot, które narobiłam w okresie buntu, zwyczajnie się wstydzę, nawet przed samą sobą i to jest uczucie trudne.
Tłumaczę sobie, że nie powinnam się wstydzić tego, że jakieś doświadczenia, jakieś moje zachowania, słowa, czyny uświadomiły mnie w tym, że postępuję niewłaściwie, a więc summa summarum dzięki nim stałam się lepszym człowiekiem. Gdybym je powielała, gdybym uznała, że nie były złe, to byłby powód do prawdziwego wstydu.
Każdy z nas ma jakieś pojęcie dobra i zła i potrafi odróżnić jedno od drugiego, ale czasami okoliczności, nieświadomość konsekwencji, bunt, głupota, emocje, wpływ rówieśników, cała masa innych czynników zaciera te granice dobra i zła i musimy na własnej skórze doświadczyć jaka przyczyna wywołuje jaki skutek, zobaczyć, zrozumieć, wyciągnąć wnioski, nie powtarzać.
Mimo to nadal odczuwam wstyd, z którym nie mogę się uporać.
Choćby ta noc, którą opisałam powyżej. Rodzice opłacali mi wynajęte lokum i dawali pieniądze po to, żebym mogła uczyć się w szkole, którą sama wybrałam, a ja co zrobiłam z tym zaufaniem? Narażałam ze znajomymi własne bezpieczeństwo robiąc coś, co przecież w tym wieku nawet legalne nie jest, a ilość wypitego alkoholu jest dziś dla mnie świadectwem głupoty, a nie powodem do dumy. Robiłam gorsze rzeczy... najważniejsze to zrozumieć błąd i nie poprzestawać na samym rozumieniu go, ale wstyd został.
Zawsze w rodzinie porównuje się dzieci ze sobą, no chyba że ktoś jest jedynakiem.. Ale wtedy można porównać do dzieci sąsiada czy kuzynki... Najważniejsze , że wyciągnęłaś właściwe wnioski z tej sytuacji
Po prostu byłaś ciekawska jako nastolatka, lubiłaś ryzyko i emocje, a Twoje siostry były spokojniejsze:) To jest kwestia charakteru ...
Są ludzie, którzy nie wierzą, że moje rodzeństwo to moje rodzeństwo Spapciałam jakoś, bo ryzyka już nie podejmuję, choć emocji nadal potrzebuję bardzo.
Ale teraz możesz wspominać te wszystkie nielegalne eskapady, kiedy siostry dawno grzecznie spały w swoich łóżeczkach:)
Ja bym nie ryzykowała takiej znajomości...
nie no masakra, macie takie znajomości?? Serio??
Ogólnie uważam, że tzw. normalni ludzie bez przeszłości więziennej też potrafią mieć wybryki, np. moja koleżanka mieszkała z gościem, który wciągnął się w dopalacze i upijanie z kolegami, tak że ostatnio nie wytrzymała i wyprowadziła się, a mają 2 dzieci... Tak że nie warto być matką Teresą, najlepiej z daleka od takich typków...
Ja trzymam się z daleka też od tych, co mieli kiedyś problem z alko czy narkotykami. Jednak to im może wrócić...
Ja też odradzam, to niepewni ludzie...
Gdybym nie miała świadomości kim jest dana osoba to bez problemu mogłabym utrzymywać kontakt z kimś takim i spokojnie z nim rozmawiać. Ale jak bym tylko się dowiedziała że jest więźniem, a co gorsza groźnym przestępcą od razu zrywam znajomość. Przeraża mnie to, że inni mogą bez problemu się przyjaźnić z takimi ludźmi. Nie wierzę resocjalizację i zmiany po więzienne na lepsze. Ale jeśli tylko ktoś ma taką ochotę to proszę bardzo , ja z pewnością nie!
Strony Poprzednia 1 … 4 5 6
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź