Album „Witkacy. Dziwność istnienia” – recenzja

6 listopada 2014, dodał: eastgirl
Artykuł zewnętrzny

Twórczość malarska Stanisława Ignacego Witkiewicza kojarzyła mi się dotąd z jego autoportretami i portretami. Część osób jednak nadal wiąże tego artystę głównie z lekturą „Szewców”, omawianą w szkole średniej, zwykle bez wnikania w meandry tej niebanalnej osobowości artystycznej. Prezentowany tu dwujęzyczny (polsko-angielski) album „Witkacy – dziwność istnienia” Wydawnictwa PARMA PRESS rozszerza moją wiedzę na temat dorobku plastycznego tego twórcy, pozwalając poznać również mniej znaną część dzieł międzywojennego wizjonera i skandalisty, pierwszego celebryty II Rzeczypospolitej. Ujmuje ów dorobek w monumentalnej formie, ukazując Witkiewicza nie tylko jako miłośnika Tatr, ale też jako dobrego obserwatora ludzi i miejsc, w których przyszło mu bywać.

1

Oglądając zgromadzone tu prace można na ich podstawie utkać własny portret człowieka i artysty, który zawarł w nich cały swój wewnętrzny świat przeżyć i obserwacji. We wstępie pióra Beaty Zgodzińskiej dowiadujemy się, że podstaw malarstwa nauczył go ojciec, który zadbał o wszechstronny rozwój syna i umożliwił mu swobodę twórczą. Niebagatelny wpływ na twórczość plastyczną Witkacego miała jego przygoda z fotografią. To dzięki niej nauczył się dostrzegać to, co dla innych pozostawało niezauważone i do dziś stanowi o niepowtarzalności jego dzieł. Ciekawostką jest fakt, że Witkacy uwieczniał swoje obrazy na zdjęciach, dzięki czemu wiele z nich zachowało się choćby w tej formie.
Większość obrazów Witkacego jest utrzymana w technice ekspresjonistycznej, eksponującej brzydotę i deformację rzeczywistości. To obrazy dynamiczne, antynaturalistyczne, oparte na kontraście barw i mające wstrząsnąć odbiorcami. Natomiast w bardziej stonowanych kolorystycznie jego górskich pejzażach zauważamy specyficzny sposób przedstawiania przestrzeni i grę światłocieni.

W tym albumie znajdujemy nie tylko obrazy, ale też zdjęcia Tatr autorstwa Witkacego, rodzinne zdjęcia Witkiewiczów, fragmenty korespondencji oraz wstęp stanowiący obszerny biogram samego malarza, który, jak się okazuje, był również teoretykiem sztuki – autorem rozprawy „Nowe formy w malarstwie i wynikające stąd nieporozumienia”. Wpływ na jego malarstwo niewątpliwie wywarły spotkania z wielkimi ludźmi, m.in. Paulem Gauginem, Karolem Szymanowskim czy Bronisławem Malinowskim.

 2
Sam należał do grupy artystycznej formistów, jednak na jego obrazach odnajdziemy też wpływ futuryzmu, kubizmu, góralskiej sztuki ludowej oraz egzotyki. Ten ostatni wynikał z podróży malarza m.in. do Włoch, Australii czy na Wschód i objawia się zamiłowaniem do jaskrawych barw typowych dla tamtejszej rzeczywistości.
Głównym celem sztuki Witkacego było wywołanie w odbiorcy przeżycia metafizycznego, określanego jako poczucie dziwności istnienia, przeżycie uczucia swej jedności wśród wielości innych bytów. Tu forma nie jest na usługach treści, ale sama oddziałuje na naszą wrażliwość.
Witkacy został doceniony jako malarz już za życia – miał liczne wystawy nie tylko w Krakowie i Warszawie, ale też we Lwowie czy Paryżu. Autor wstępu do tej publikacji nie zapomina też o jego twórczości literackiej, ściśle korespondującej z malarstwem.

Witkacy-portrecista był także biznesmenem – założył firmę portretową „S. I. Witkiewicz”, oferującą portrety pastelowe na papierze w siedmiu rodzajach. Już wtedy w dobrych domach wypadało mieć portret wykonany przez skandalizującego twórcę, już za życia otoczonego legendą. W opracowanym dla klientów regulaminie firmy czytamy m.in.: „Wykluczona absolutnie jest wszelka krytyka ze strony klienta. Nerwy firmy, ze względu na niesłychaną trudność zawodu tejże, muszą być szanowane”. Mnie najbardziej zainteresowały jednak portrety, które malował nie dla pieniędzy, ale dla znajomych, podczas spotkań towarzyskich i pod wpływem używek – alkoholu i narkotyków, co jest na nich skrupulatnie odnotowywane…

Warto poznać fantastyczne także malarskie wizje Witkacego, nasycone kolorami rodem z baśni 1001 nocy! Tu elementy realistyczne sąsiadują ze zdeformowanymi, a postacie ludzkie są ukazane fragmentarycznie. Ciekawe graficznie i językowo są jego karty restauracyjnego menu oraz projekty dekoracji do własnych dramatów. Uwagę przyciąga też seria autoportretów oraz portretów mniej lub bardziej znanych ludzi epoki, m.in. Karola Szymanowskiego czy Neny Stachurskiej, zwłaszcza te deformujące portretowanego lub zastępujące jego tułów np. ogonem węża – Stefan Szuman określił je jako „psychoanalityczne”, a więc sięgające do skrywanych mroków ludzkiej duszy. Na niektórych znajdują się komentarze artysty w stylu: „Zęby diabli wezmą, portrety zostaną…”

3

4

Każdy z ok. 120 obrazów zawartych w tej ponad 150-stronicowej publikacji – głównie autoportretów, portretów, pejzaży, martwych natur, a także szkiców węglem – jest skrupulatnie opisany pod względem datowania, rozmiaru, techniki artystycznej i treści. Na końcu jest zamieszczony ich wykaz, pozwalający na szybkie odszukanie danego dzieła wśród wielu innych. Aby je obejrzeć, należałoby odwiedzić wiele muzeów rozsianych po całej Polsce, a tu mamy je w jednym miejscu, w bardzo przyjemnej dla oka, przejrzystej formie, na kredowym papierze wysokiej jakości. Ta pozycja będzie ozdobą domowej biblioteczki. Myślę, że warto też rozważyć podarowanie jej w prezencie bliskiej osobie, np. z okazji zbliżających się świąt.

Gorąco zapraszam do zapoznania się z dziełami tego barwnego artysty, który wyrwał sztukę ze społecznych zobowiązań. Jego twórczość jest taka, jak on – wyjątkowa, wielowymiarowa i nieprzenikniona. Warto poświęcić parę wieczorów, by ją poznać, odkryć na nowo Witkacego i wzbogacić się o nowe doznania estetyczne!

Dominika

Książkę poleca Wydawnictwo PARMA PRESS 

Dziękujemy Wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego –
Redakcja

* fot. Redakcja






FORUM - bieżące dyskusje

Naturalne kosmetyki
Sama robię kremy, ale to wymaga wysokiej higieny, bo inaczej krem się...
Typy mężczyzn
Maminsynki wychowane przez samotne matki. Tragedia... oni nie są zdolni do żadnego związku...
Jak można zostać dietetykiem
Kurs dietetyki też jest ok, jeśli ktoś się sam dokształca i interesuje swoją dziedziną.
leczenie niepłodnosci
Moim zdaniem leczenie nepłodności ma sens do 30. roku życia. Potem wzrasta znacznie ryzyko...