Sprzedam dziecko – czyli skąd się bierze handel dziećmi? | Wszystko dla zdrowia i urody, porady kulinarne Uroda i Zdrowie - serwis nie tylko dla kobiet!

Sprzedam dziecko – czyli skąd się bierze handel dziećmi?

11 maja 2011, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

Share and Enjoy !

Shares

Handel ludźmi, w tym handel dziećmi jest postrzegany jako jedno z najpoważniejszych wyzwań XXI wieku. Po handlu narkotykami i bronią to trzeci nielegalny i najbardziej dochodowy biznes na świecie. Pomimo, iż nie istnieją żadne oficjalne i wiarygodne statystyki wskazujące skalę problemu, według danych UNICEF-u około 1,2 miliona dzieci rocznie jest sprzedawanych do różnych celów.

Handel dziećmi problemem świata

W rozumieniu regulacji prawa międzynarodowego handel dziećmi oznacza jakiekolwiek działanie lub transakcję, w drodze której dziecko przekazywane jest przez jakąkolwiek osobę lub grupę osób za wynagrodzeniem lub jakąkolwiek inną rekompensatą. Handel dziećmi najczęściej jest procederem etapowym realizowanym na terenie wielu krajów. W kraju pochodzenia działają handlarze dziećmi, którzy wyszukują potencjalne ofiary, przewożą je legalnie lub nielegalnie przez kraje tranzytowe. W kraju docelowym czeka już konkretny nabywca. Według wyników badań międzynarodowych Polska jest krajem pochodzenia, tranzytowym i coraz częściej docelowym dla handlu dziećmi. Według Międzynarodowej Organizacji Pracy (ILO) niewolnictwo, handel narkotykami, oddanie w niewolę za długi, prostytucja, pornografia i wiele innych nielegalnych poczynań – to rzeczywistość 8,4 mln dzieci.
Problem handlu dziećmi dotyczy całego świata. Niepokojące wieści napływają z Wielkiej Brytanii, jak donosi tabloid „Daily Mail” coraz częściej w Anglii obserwuje się zjawisko handlu dziećmi, rodzice odsprzedają swoje pociechy zorganizowanym grupom przestępczym. Niedawno brytyjscy śledczy rozbili jeden z takich gangów. Dwaj Arabowie Abid Mohammed Saddique i Mohammed Liaqat więzili ponad 100 dziewczynek, głównie w wieku 12 i 18 lat, które „wypożyczali” do pracy w agencjach towarzyskich. „Daily Mail” dotarł także do innych szokujących danych. Cena dziecka w Wielkiej Brytanii wynosi średnio 16 tys. funtów, ale znacznie więcej inkasują zorganizowane grupy przestępcze – ich dzienny zarobek może wynieść nawet 160 tys. funtów.
Po ile dziecko w Polsce? Kilka, kilkanaście, czasem kilkadziesiąt tysięcy złotych. Wszystko zależy od tego, na ile matka się ceni, jak szybko zależy jej na sprzedaży, czy ma więcej… potencjalnych klientów na dziecko. W internecie aż roi się od anonsów o sprzedaży dziecka zupełnie na serio. „Sprzedam dziecko. Dziewczynkę. Ma dwa latka. Cena: 10 tysięcy euro” to jedna z ofert, a przy niej zdjęcie. Parę dni później pojawiły się dodatkowe informacje – o sposobie zapłaty zaliczki, numerze konta i terminie oraz miejscu pokazania dziecka. Policjanci w jednym z poznańskich hoteli złapali ogłoszeniodawcę i jego wspólników. Inne ogłoszenie przyprawiające o zawrót głowy: „Pomogę ludziom zamożnym, którzy nie mogą mieć własnych dzieci. Nr tel….” To 28-letnia kobieta, matka dwojga dzieci, od lat bezrobotna, mieszkająca w rozpadającej się chałupie, postanowiła sobie dorobić i „oddać dzieci w dobre ręce”. Całkiem niedawno zarzuty handlu noworodkiem postawiła Prokuratura Rejonowa Lublin-Północ trzem kobietom: matce dziecka urodzonego na początku marca br., obywatelce Danii oraz Polce mieszkającej w Danii. Sprawa handlu wyszła na jaw po informacji od położnej środowiskowej jednej z lubelskich przychodni, która podczas rutynowej wizyty u noworodka stwierdziła, że kobieta, która podaje się za matkę dziecka, w rzeczywistości nią nie jest. Przestępstwo zarzucone kobietom – handel ludźmi – jest uznawane za zbrodnię, grozi za to kara od 3 do 15 lat więzienia.

Adopcja czy handel?

Często jednak dziećmi handluje się bezkarnie, pod płaszczykiem tak zwanej adopcji ze wskazaniem, która jest całkowicie legalna. Kolejny anons: „Jestem w siódmym miesiącu ciąży i wiem, że dziecko nie może zostać ze mną. Proszę o wszelkie informacje dotyczące procedury oddania dziecka do adopcji”. W Polsce za pomocą internetu bezkarnie handluje się noworodkami – pisze „Polska The Times„. Kupno jest tak samo proste jak zakup auta w salonie, wystarczy mieć pieniądze. Ceny noworodków wahają się od 30 do 80 tys. zł. Kobiet, które urodzą dziecko i oddadzą je zainteresowanym, są setki, o czym można się przekonać przeglądając internetowe fora. Tylko na jednym z nich zalogowanych było 600 Polek, które gotowe były urodzić dziecko na zamówienie. Dziećmi handluje się bezkarnie, gdyż polskie prawo zezwala na tak zwaną adopcję ze wskazaniem (tj. matka biologiczna może wskazać sądowi rodzinnemu konkretną parę, której chciałaby oddać dziecko. Dzięki temu rodzice adopcyjni unikają trwających wiele miesięcy, a czasem i lat procedur). Kobieta rodząca na zamówienie zrzeka się dziecka na rzecz konkretnej pary, a sądy nie piętrzą w takich sytuacjach trudności. Tymczasem za adopcją tego typu w wielu przypadkach stoi transakcja handlowa: wy mi zapłacicie tyle a tyle pieniędzy, ja wskażę was jako potencjalnych rodziców sądowi. Karać można jedynie zarabiających na pośrednictwie. Rocznie w Polsce notuje się ok. 900 adopcji ze wskazaniem, a przynajmniej połowa z nich to efekt porodu na zlecenie – wylicza „Polska The Times„. Policja dobrze wie o procederze, ale bezradnie rozkłada ręce. Jak wyjaśnia Małgorzata Gołaszewska z Komendy Głównej Policji można karać tylko za pośrednictwo w handlu ludźmi. Twórcy kampanii społecznej fundacji Dziecko – Adopcja – Rodzina ostrzegają, że podziemie adopcyjne w Polsce stale się rozwija. „Zdobycie” dziecka nierzadko sprowadza się do podpisania umowy cywilnoprawnej pośrednictwa, w której istnieje nawet możliwość zwrotu dziecka, gdy to nie spełni oczekiwań nabywców. W ilu przypadkach rodzice zapłacili za dziecko – nie wiadomo. Ale eksperci nie mają wątpliwości, że handel dziećmi do adopcji kręci się w najlepsze. Nowelizowany kodeks karny nie respektuje podpisanych przez Polskę postanowień „Protokołu fakultatywnego do Konwencji o prawach dziecka” z 2000 roku. Dzieci „wyciekają” więc wprost ze szpitali, fałszuje się metryki i rodzą się pod nazwiskiem kupujących. Bądź też biologiczna matka wskazuje kupującego jako ojca dziecka, a potem dziecko adoptuje tylko jego żona. I ta liczba rośnie. Internetowa adopcja jest jak magnes dla bezdzietnych małżeństw, którzy nie chcą czekać długo na załatwienie wszystkich adopcyjnych przy „zwykłej” adopcji. Niecierpliwe pary zazwyczaj decydują się na taką „współpracę”. Znana jest sprawa mężczyzny z Wielkopolski, który w 2010 roku w internecie szukał kobiet, które były w ciąży lub gotowe były w nią zajść. Przekonywał je do sprzedaży dziecka. Znajdował też małżeństwa, które nie mogły mieć dzieci i były gotowe za nie zapłacić. Noworodek kosztował od 30 do 70 tys. zł. Pośrednik brał kilkanaście tysięcy. Biologiczna matka i przyszli rodzice widzieli się tylko raz – przy przekazaniu dziecka. Policja odkryła co najmniej 12 takich transakcji. Przynajmniej w połowie procedura adopcyjna już się zakończyła i kupcy zostali legalnie rodzicami. Policja podkreśla, że to pierwsza taka sprawa wykryta w Polsce.
Matki, które decydują się na desperacki krok, twierdzą, że wybierają mniejsze zło. Wolą, by ich dzieci trafiły do obcych, za to bogatych, którzy maluchom przychylą gwiazdki z nieba niż gdyby miały klepać biedę w wielodzietnej, bezrobotnej rodzinie, w której nie ma co do garnka włożyć. Niektóre, po dokonaniu transakcji, mogą jeszcze liczyć na comiesięczną dodatkową wypłatę od swoich chlebodawców, zwykle kilkaset złotych. Według prawa, trudno jednoznacznie ocenić ten rodzaj adopcji. Niektóre sądy wydają zaskakujące wyroki w tej kwestii. Pewna matka zdecydowała się oddać dziecko za 2 tysiące złotych znajomemu, bezdzietnemu małżeństwu. Sprawa trafiła na wokandę. Nowi rodzice tłumaczyli, że wzięli dziecko na wychowanie, aby miało lepsze życie. To dla sądu wystarczyło. Sędzia odrzucił zarzut o handel ludźmi, uzasadniając, że nowi rodzice chcieli po prostu ominąć przepisy adopcyjne.

Opinie i wiedza o problemie

23 marca 2010 r. w Centrum Prasowym PAP odbyła się konferencja prasowa połączona z prezentacją wyników ogólnopolskiego badania opinii nt. handlu ludźmi. Projekt badawczy został zainicjowany i sfinansowany przez Ambasadę Brytyjską, natomiast partnerami projektu byli Fundacja Dzieci Niczyje, Fundacja La Strada, Międzynarodowa Organizacja do Spraw Migracji oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Z sondażu wynikało, że 65% ankietowanych uważa, iż w Polsce mają miejsce przypadki handlu ludźmi. Zdaniem 36% badanych skala tego zjawiska jest coraz większa. Jeśli chodzi o wiek to, zdaniem Polaków, najbardziej zagrożone handlem ludźmi są nastolatki (39%). Tylko nieco rzadziej respondenci wskazują na małe dzieci (35%). Zdaniem respondentów, dzieci i młodzież do lat 18, które padły ofiarą handlu ludźmi, najbardziej narażone są na zmuszanie do świadczenia usług seksualnych (49%), zmuszanie do udziału w filmach lub zdjęciach pornograficznych (34%) oraz zmuszanie do pracy (23%) i do nielegalnej adopcji (21%). Jednoczenie osoby młode – uczniowie i studenci najmniej interesują się zagrożeniami związanymi z tym procederem i mają najmniejszą wiedzę w tym zakresie.
Materiały:

Zobacz również:

  1. Handel dziewictwem i narządami – proceder, który się nasila
  2. Nowe oblicze nimfomanii
  3. Jak uwieść kobietę
  4. Obrzezanie kobiet


Share and Enjoy !

Shares


Możesz śledzić wszystkie odpowiedzi do tego wpisu poprzez kanał .

2 komentarzy do Sprzedam dziecko – czyli skąd się bierze handel dziećmi?

  1. avatar taki jeden pisze:

    Odnosnie tej wypowiedzi:

    „28-letnia kobieta, matka dwojga dzieci, od lat bezrobotna, mieszkająca w rozpadającej się chałupie, postanowiła sobie dorobić i „oddać dzieci w dobre ręce”

    Moim zdaniem nie ma w tym NIC zlego. Pomyslcie choc przez chwile. Jesli ta kobieta moze zapewnic dzieciom jedynie biede i patologie, kompletny brak uczuc, zle wyzywienie lub jego brak, zle wychowanie lub wrecz brak wychowania… jesli te dzieci maja wyrosnac na bandytow, alkoholikow czy cpunow… a w najlepszym wypadku za pare lat trafic do domu dziecka, gdy w jakims momencie okaze sie, ze nie ma innego wyjscia… czy NIE LEPIEJ, zeby te dzieci poszly do innych ludzi? Niech sobie kobita i „zarobi” te paredziesiat tysiecy. To jest cena spokoju i prawidlowego rozwoju dzieci. W tym przypadku CEL USWIECA SRODKI! Tyle na ten temat.

    I odebralbym dzieci kazdemu kto przelicza je na pieniadze. Tacy ludzie z definicji nie powinni ich miec. Niech biora kase, potem niech ja przepija, a potem niech sie zakopia 3m pod ziemie i tak zostana. Grunt, ze ich dzieci wyrosna na normalnych ludzi w ludzkich warunkach, otoczone miloscia i szacunkiem.

  2. avatar malgosia74 pisze:

    Jak czytam artykuły o takiej treści lub słyszę tego typu wiadomości mam łzy w oczach i taki gniew sie we mnie wzbiera… Nie rozumiem tego po prostu, staram sie logicznie wytłumaczyc sobie takie sprawy … ale nie moge… Handel, oddanie… bez sensu… Może dlatego, że sama jestem matką…

Dodaj komentarz do taki jeden