1

Temat: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

W ciągu blisko rocznej obecności na pewnym serwisie randkowym spotkałam się w realu z wieloma mężczyznami. Od razu mówię, że to nie jedyna kopalnia moich nowych znajomości, w realu działam równie prężnie, aczkolwiek w tym poście chciałabym się skupić na znajomościach internetowych.
I tak: przyznam, że większości z Was już nie pamiętam. Z kilkoma utrzymuję koleżeńsko - treningowe kontakty. Zakochałam się w jednym.
Jakieś doświadczenie mam, podzielę się więc spostrzeżeniami. Pierwsze spotkania to, mam wrażenie, takie tykanie się kijami. Przy zachowaniu dystansu, ostrożności i wszelkich zasad bezpieczeństwa. Obserwacje. Sceptycyzm. Szukanie raczej wad, niż zalet. Sprawdzanie czy ktoś nam "pasuje". Jeśli nie - to pa. Oczywiście, na odchodnym: "do następnego", choć i ja już wiem, i on (lub też albo ja, albo on), że żadnego "następnego" nie będzie. Ale żeby nie urazić na wszelki wypadek mówi się to "do następnego". Albo mówi się to, bo tak wypada. Czasem się mówi, naprawdę chcąc następnego spotkania, ale potem pojawiają się ważniejsze sprawy (a my, nie zapominajmy, mamy mało czasu). Czasem mówi się "do następnego", żeby zrobić dobrą minę do złej gry - wszak potem, na odległość - smsem, bo dziwnym trafem nie mamy akurat jak odebrać telefonu - łatwiej powiedzieć: "dziś nie mam czasu, dziś zostaję dłużej w pracy".
"To może we wtorek?" - pyta ktoś, kto na poważnie wziął "do następnego".
"We wtorek mam trening."
"Środa?"
"Sorry, w środę mam angielski".
"No to kiedy?"
"Dam znać".
Czekanie na "znak" odbywa się całymi dniami. Tygodniami. Po miesiącu nie pamiętamy już jak miał na imię ten ciołek, co nam obiecał spacer czy tam piwo. Przyjmujemy, że ciołkowi coś w nas nie podpasowało. Czasem to my jesteśmy tym ciołkiem. A czasem ciołki są dwa.
Tak już jest. Ktoś nie pasuje do naszego świata. Po prostu. Może nam się nie podobać z wyglądu. Albo ujdzie, ale wyznaje jakieś nieakceptowalne dla nas wartości. Może jest bardzo przystojny, ale cóż, cham. Więc skreślamy. Zapominamy.   
Tak bywa. Mamy swoje lata. Miłość romantyczna, od pierwszego wejrzenia, to już dla nas tylko pic na wodę.
Tak zazwyczaj kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci. Drugą kategorią są te sytuacje, kiedy po spotkaniu korespondencja kwitnie (choć nie musi) i po jakimś czasie dochodzi do spotkania drugiego, a czasem trzeciego, czwartego, a nawet piątego. Na tym etapie zazwyczaj odbywa się klasyfikacja: kumpel lub potencjalny partner. Kilka spotkań, coś już tam o sobie wiemy więcej. Już nie tykanie się kijem, ale rozmowa co się zowie i wspólnie spędzone chwile zwiastują szansę na dłuższą znajomość.
Zazwyczaj jednak kończy się na klasyfikacji kumplowskiej. Czemu? Bo po bliższym poznaniu okazuje się, że czas spędza się razem całkiem miło, ale zbyt wiele nas jednak dzieli. Chwała Bogu, jeśli obie strony dojdą do takiego wniosku. Gorzej, jeśli jedna się zakocha, bo to oznacza, że ktoś tu zaraz nieźle pocierpi.
I tu dochodzimy do trzeciej sytuacji, która zdarzyła mi się raz. Etap tykania kijem i ten drugi - wchodzenia w relację - mieliśmy za sobą. Różne wspólnie przeżyte sytuacje sprawiały, że poznawaliśmy się lepiej i coś się tam już między nami zdążyło nabudować. Byłam pewna: to on, to ten, na którego czekałam od zawsze. On to wyczuwał i był zakłopotany, bo choć próbował, to jednak nie zdołał mnie pokochać. Zaczął się oddalać. Ja przeciwnie - im on dalej, tym ja w wielkich susach za nim. Pretensje. Wiecie jak to jest. Nachalność z mojej strony i jego milczenie. To nie mogło się skończyć dobrze. Nie mam mu tego za złe. Każdy ma prawo wyboru. Nie da się kochać na siłę.
Mogłabym jeszcze opisać sytuację czwartą: po kilku spotkaniach ja za nim szaleję, a on poza mną świata nie widzi. Któregoś dnia bierze mnie za rękę. Rezygnujemy z tych głupich crossfitów i sals, by spędzać jak najwięcej czasu razem. Coraz więcej. W końcu on mówi, że kocha. Mówię, że ja jego też... Piękne, ale nigdy nie miało miejsca. I nie będzie miało. Czemu?

Bo patrzymy na siebie powierzchownie. Traktujemy się przedmiotowo. Jesteśmy wszyscy egoistami. Im starsi jesteśmy tym coraz z nami gorzej. Stajemy się hermetyczni. Coraz mniej jesteśmy w stanie zaakceptować. Czyjeś wady, przyzwyczajenia. Nasze światy są pozamykane, uchylone od czasu do czasu i tylko przed niektórymi. Jedno spotkanie to tak naprawdę żadne spotkanie. Utrzymywanie relacji to trud. Budowanie jej to wielki wysiłek. Wymaga czasu. Wyczucia. Na początkowym etapie zbyt łatwo ją popsuć. Tak naprawdę, niestety, wystarczy poczekać i samo się schrzani, a ratować nikomu jakoś nie śpieszno. Trzebaby się przecież postarać, a my nie mamy czasu. Bo przecież mamy sześć razy w tygodniu treningi i cztery godziny angielskiego co weekend. Treningi i kursy są w tej sytuacji wygodne jak stare kapcie. Psu one na budę, ale idziemy w to, bo dzięki temu mamy wymówkę. Przed znajomymi, rodziną, potencjalnymi kandydatami na partnera. I jeszcze nas za to podziwiają. Bo się przecież rozwijamy, a takich ambitnych ludzi jak my to świat nie widział...
Czasem mam już dość. I naprawdę wkrótce zapisuję się na crossfit. Żeby jak najkrócej siedzieć w pustym mieszkaniu. A w weekend lub któryś wieczór znów umówię się na spacer, kawę, wspólny trening z którymś z Was, panowie. Posiedzimy, pogadamy. I prawdopodobnie nigdy więcej się nie zobaczymy. Więc może z czystej przyzwoitości nie mówmy sobie na pożegnanie: "do następnego".

2

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

To prawda, znajomym mówimy: nie mam czasu na związek, rozwijam się. A jaka jest prawda? Lęk przed odpowiedzialnością? Strach przed odrzuceniem? Zranieniem? A może egoizm - bycie z kimś to koniec końców bycie dla kogoś, pełne poświęceń.
We mnie jest to wszystko, te lęki, strachy. A jednak, choć nieustannie próbuję, oszukać samej siebie nie potrafię. Od roku chodzę na angielski, a od miesiąca na włoski. Zastanawiam się nad kolejnym kursem. Pracuję do osiemnastej. Trenuję na siłowni trzy razy w tygodniu, dwa razy w tygodniu squash, a wieczorem salsa. Mało, bo samotność i tak mnie dopędza. Ostatnim razem dopadła mnie, gdy wracałam z salsy po zmroku. Zamiast autobusem, poszłam pieszo, zapominając, że takie spacery skłaniają do rozmyślań. Dopadła mnie wizja, że idę teraz tędy z kimś za rękę. I że ten ktoś mnie prawdziwie kocha. A ja jego.
Wpadłam w panikę i w te pędy poleciałam po buty do biegania, do uszu wepchnęłam słuchawki, muzyka na full i w ten sposób przegoniłam podstępne myśli. Bajki są dla dzieci, a ja mam prawie trzydzieści lat. Biegałam pół godziny, wyciągając przy okazji odpowiednie wnioski: widać muszę się bardziej postarać. Może dowalę sobie jeszcze jakieś obowiązki, po których na pewno nie będę mieć sił na myślenie o "głupotach". Będę się wlekła na ostatnich nogach i wcale nie będę chciała, aby ktoś mnie trzymał za rękę.
Biegając, starałam się wrócić do domu jak najpóźniej. Ale po tych wszystkich treningach, warsztatach, kursach, spotkaniach i tak w końcu nadeszła chwila, że weszłam do pustego mieszkania. Było cicho. Nikt na mnie nie czekał. Zrobiło mi się smutno. Na szczęście szybko zasnęłam ze zmęczenia.
Nad ranem, kiedy niby już nie śpię, ale jeszcze nie włączyły mi się wszystkie mechanizmy obronne, mój umysł bywa naprawdę bezlitosny i prosto z mostu wali, że takie życie nie ma sensu. Że nie mam celu. Że moja codzienność, choć nie wiem jak bardzo bym ją ubarwiała, wypełniała, jest nijaka i pusta. Że choć w głowie nowa wiedza, nowe umiejętności w ciele,  to i tak mogę to wszystko o kant d... rozbić, a te "głupoty", o których nie chcę mieć czasu myśleć, to jednak najważniejsza sprawa świata.
Też spotkałam się z wieloma ludźmi z sieci. I wiem, że każdy z nas ma dokładnie tak samo.

3

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

Tak, tu się włącza zaraz ocenianie, nie jest tak naturalnie, jak kogoś poznajesz przypadkiem i szukasz tych dobrych cech,. tylko od razu eliminacja na podstawie wad...

4

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

Chyba pokutuje takie przekonanie, ze w sieci i tak się nikogo ciekawego nie pozna, więc nawet się nie staramy kogoś naprawdę potraktować jak kandydata na partnera, mamy jakieś uprzedzenia do tej formy nawiązywania bliższych znajomości...

5

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

To nie tak -Passiflore smile
Na początku miałam marzenia, nadzieję.
Zachwycałam się od pierwszego dnia każdym nowo poznanym facetem.
Ale za każdym razem okazywało się,że to nie to.
Myślę,że wartościowi mężczyźni nie logują się tam i poznają kobiety w realu np. przez znajomych.
Poznaję krętaczy, bawidamków, alkoholików pijących lub po leczeniu,
z dużymi zadłużeniami finansowymi, erotomanów, nie mających podstaw zachowania,
nie umiejących nawet się wysłowić-stosują zamienniki typu-kuźwa.
I co pozostaje? Szukać klejnotu na dnia oceanów portalowych? roll

6

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

Do tej listy dodałabym potencjalnych bigamistów - bo  po zalogowaniu się zapominają, że mają już jedną żonę w domu big_smile

7

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

[quote=subtellna]
I co pozostaje? Szukać klejnotu na dnie oceanów portalowych? [/quote]
Lepiej nie schodzić na dno po faceta big_smile

[quote=rednes]Im starsi jesteśmy, tym coraz z nami gorzej. Stajemy się hermetyczni. Coraz mniej jesteśmy w stanie zaakceptować. [/quote]
Zauważałam to od dawna, ale jeszcze nie nazwałam, nie wyartykułowałam, nie sprecyzowałam tego niejasnego poczucia, że tak własnie jest. Zrobiłaś to Ty tutaj smile
Taka postawa wynika z interakcji z ludźmi i w tym tkwi cały paradoks sytuacji, że pragniemy bliskości i wzbraniamy się przed nią sad

8

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

To chyba coś innego, może takie poczucie, że dla kogoś, kto sam nam wszedł w ręce nie warto się starać tak jak dla tego, kogo sobie same upatrzymy:)

9

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

Idąc na spotkanie w ciemno, spodziewamy się ideału, a wiadomo że takie nie istnieją, więc jest nagle rozczarowanie, bo on./ona nie jest taki jak sobie wyobrażaliśmy pisząc z nim przez internet...

10

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

U mnie takie spotkania kończyły się klapą. Zazwyczaj poznaje ludzi w normalnym życiu, ale kiedyś miałam epizody z paroma Paniami z sieci i muszę przyznać, że tak się nimi stresowałam za każdym razem, że bardzo dużo mówiłam, co automatycznie odstraszało kandydatów.

11

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

Ja na portalach poznałam fajne koleżanki z różnych stron Polski
i to jest najlepsze co wyniosłam z portalu.
No i jeszcze wiedza na temat facetów-bezcenna tongue

12

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

Tak, doświadczenie jest cenniejsze niż wątpliwe przeżycia z dziwnymi osobnikami, które mogą przecież obrócić się przeciwko nam, a wiedzę możemy wykorzystać wyłącznie dobrze:)

13

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

Poznasz psychola w realu to pójdzie za Tobą do domu, a poznasz w sieci to zawsze można się wylogować.

14

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

Wiesz, taki prawdziwy psychol może Cię też szukając w internecie informacji, namierzyć, oni mają swoje sposoby...

15

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

Znajomy z internetu (na szczęście mieszka daleko)
poznał kobietę i lubi czasem ze mną porozmawiać, zadzwonić.
Chociaż był taki czas,że chciał do mnie przyjechać.
Ale,że dzieli nas cała Polska, to poznał z bliżej.
Powiedział mi,że śledził tą kobietę, siedział w aucie, miał lornetkę.
Zamontował też coś u jej w domu i ma to połączone z telefonem.
Sprawdzał czy ktoś inny do jej nie przychodzi.
Myślę,że też zamontował coś w domu i podgląda jak np. kąpie się, lub rozbiera.
Nikogo nie przyłapał, ale to straszne na co stać  facetów mad

16

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

Nie możesz się jakoś z nim odznajomić, dopóki nie zhakował Ci kompa? tongue

Zdarzyło mi się poszpiegować, ale tak wiecie... w pewnych granicach, w sensie miałam jakieś wątpliwości, więc wyszukałam na podstawie zdjęcia, e-maila, numeru, nicka itd. informacji w sieci. Tym sposobem szybko odkryłam, że ktoś podał mi fałszywe imię, a koleżance znalazłam dowód na to, że facet, który się koło niej kręci, ma dziewczynę. Właściwie to wystarcza mi tyle, ile mówią/piszą mi ludzie, a jeśli ktoś od razu jest taki "nie bardzo", to nie interesuję się nim wcale, więc szkoda czasu na szpiegowanie.

17

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

Oooo to taka jesteś dobra.
Świetnie! Jak tylko zajdzie potrzeba, to Cię zatrudnię do szpiegowania.
A swoją drogą, to trochę strach mieć z Tobą do czynienia big_smile

18

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

Nic się nie bój tongue Czyżbyś miała coś w kartotece?

Sama mam to i owo na sumieniu sprzed lat nastu, ale co zrobić. Cielęcy wiek. Co potrafiłam, to próbowałam naprawić. Święta nie byłam, a to, że teraz staram się stąpać ścieżkami sprawiedliwości nie znaczy, że się nie potykam i że gdzieś na ścieżkach nieprawości nie leży mój flek, który ktoś może znaleźć big_smile
Może dlatego nie odrzucam ludzi, którzy popełniają błędy, o ile mają skłonność do uświadamiania ich sobie, zamiast do popełniania złych czynów z perfidną premedytacją. Błędy uczą.

Błąd to czyn/przekonanie, które z jakichś powodów stało się naszym udziałem. Może z niewiedzy, może w wyniku słabości, niewłaściwego myślenia, pod wpływem żalu, wielkiego pragnienia, impulsu, pod czyjąś presją, ze strachu, z chęci zemsty/posiadania/ulżenia sobie, z wielu innych powodów. Czasami dochodzimy sami do tego, że postąpiliśmy źle, źle wybraliśmy, myśleliśmy, a czasami ktoś musi nam pomóc sobie to uzmysłowić (ktoś lub konsekwencje naszego czynu/myślenia).

Błędy czasami uderzają tylko w nas, a czasami krzywdzimy nimi również innych.

Są błędy różnego kalibru, ale jedno mają wspólne - nie da się ich cofnąć, nawet jeśli da się je naprawić/zrekompensować częściowo, a może nawet z nawiązką sobie czy innemu poszkodowanemu. Błąd paradoksalnie może nam pomóc stać się kimś lepszym, bardziej świadomym, kimś kto skorzystał z nauczki, aby wyciągnąć wnioski i dzięki temu może nigdy więcej tego samego błędu nie popełnić, a nawet pomóc innym poradzić sobie z nim.

Cenię w ludziach umiejętność przyznawania się do popełnionych błędów, bo to wzbudza moje zaufanie, choć przecież często nie ma sensu przywoływać przeszłości, chyba że rozmowa o niej jest akurat przydatna.

Ale trochę odbiegłam...

Koleżanka poprosiła mnie kiedyś: "Weź mi sprawdź tego faceta". Poznaje ciągle fagasów na tych portalach typu Badoo i się nacina. Kilka razy dzwoniły do niej jakieś dziewczyny z pretensjami, typu: "Zostaw mojego chłopaka", albo "Czy ty wiesz, że on ma ze mną dziecko?". Pokazała mi jego zdjęcie. Wyszukałam je w Google, a że używał go także na innym profilu, to krok po kroku znalazłam więcej info i wyszły dwie rzeczy: podał inną miejscowość zamieszkania i ma dziewczynę. Kilka razy jeszcze sprawdziłam kilka osób, to wszystko.
Ale... raz szukałam info na temat kogoś, kogo lubiłam, o tak po prostu, żeby wiedzieć o tej osobie więcej. I na koniec swojego śledztwa potrafiłam powiedzieć mu, ile dostał żółtych kartek w swojej karierze ALPN. Następnie zażartowałam, że w sieci piszą o nim, że jest oszustem matrymonialnym big_smile Widząc, że dogrzebałam się do tych kartek wystraszył się, że może rzeczywiście ktoś napisał coś takiego i zaczął siebie samego googlować big_smile big_smile big_smile

19

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

Do mnie dziś zaczął pisać, ktoś kogo dawno poznałam w sieci i on czasem się odzywa.
Dziś napisał:
On-Co robisz?
Ja-Siedzę przy kompie.
On-Spotkamy się?
Ja-Możemy, mieszkamy blisko. Kiedy?
On-Nawet zaraz.
Ja-Mogę zadzwonić?
On-Tak.
Rozmawialiśmy kilka minut, umówiliśmy się na 20-stą.
O 19:30 uzmysłowiłam,że dokładnie nie umówiliśmy się, czy ja mam wyjść, czy on ma do mieszkania przyjść. Zadzwoniłam i cisza. Napisałam sms,żeby zadzwonił i nie zadzwonił, ani nie przyjechał.
Może to jego bawi i z kilkoma się umawia, a do żadnej nie jedzie.

20

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

Moja koleżanka tak robiła. Tylko że ona umawiała się w takim miejscu, żeby gościa było widać z okna, a potem sobie go obserwowała.

21

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

Może mnie trzeba tak robić.
Aleee czy muszę być taka jak oni?

22

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

Jak napisze następnym razem, to odpisz: Panu już dziękujemy:)

23

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

Tak szybko nie napisze. Chociaż wszystko możliwe, jak pisze do wielu i nie zapisuje,
to w końcu może wpaść big_smile

24

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

Niepoważny człowiek. Pewnie sam kilka razy przyszedł na spotkanie i wrócił do domu po godzinie czekania, więc sobie rekompensuje. A może ma coś z głową, wiecie, że umówi się z pięcioma, po czym siada z wyciągniętymi girami i sobie myśli:"Jaki jestem gość, kilka lasek na mnie czeka, ach..."

25

Odp: Tak kończą się spotkania z nieznajomymi z sieci

Może i tak. Wiem,że lubi posiedzieć przy piwku z kumplami.
Być może się przechwala jakie ma wzięcie.
Ogólnie to rozumuje raczej dobrze, jak z nim się rozmawia to nie wymądrza się, jest p prostu sobą.
Ale,że jest ładny, to sodówka do głowy uderza big_smile