26

Odp: Samotność w związku

U mnie wszystko przychodzi naturalnie, ale nie przeszkadza mi kilka miesięcy wolności smile

27

Odp: Samotność w związku

Subtellna, zaskoczyło mnie to, co napisałaś, bo zwykle osoby, które pragną się związać, nieco mniej entuzjastycznie wyrażają się na temat wolności i bycia singlem smile
No właśnie... zwykle. Zwykłą miarą Ciebie mierzyć nie można smile

28

Odp: Samotność w związku

Brak komunikacji to podstawa, to przez to że ludzie mają za dużo pracy i obowiązków a za mało czasu dla siebie. Ale drugim powodem jest już raczej to, że po prostu nie umieją ze sobą rozmawiać. Na szczęście, to można wyćwiczyć.

Myślę że jednym z fajniejszych sposobów jest wspólne spędzanie wolnego czasu. Rzecz w tym, że u wielu par wygląda to tak, że oboje pracują i prawie wcale się nie widują, albo za dużo czasu spędzają przed telewizorem albo na piwie. Przecież w okresie narzeczeństwie jakieś wspólne zainteresowania musiały być, tak? Można to przywrócić, tak na początek.

Ponadto... myślę że gorzej jest być samotnym w związku niż samotnym w sensie że nikogo się nie znalazło. Bo jak jest się singlem, to każdego dnia można kogoś poznać, a jak ten ktoś, kogo mamy, nie dba i czujemy się samotni, to jest już naprawdę kiepsko. ><

29

Odp: Samotność w związku

Przyznaję się,że ja też to robię tongue

30

Odp: Samotność w związku

Chodzi mi o szukanie kogoś tongue

31

Odp: Samotność w związku

Wiadomo, nadzieja  na miłość trzyma nas przy życiu, każdy dzień jest szukaniem spełnienia, bliskiej osoby, tylko zbyt trudno ją dzisiaj znaleźć

Ostatnio edytowany przez passiflore (2015-05-27 11:15:02)

32

Odp: Samotność w związku

A ja zaczynam czuć się samotna, ale nie zmienia to mojego negatywnego nastawienia do związków, mojej niechęci do wiązania się... i co tu robić...

33

Odp: Samotność w związku

Przestaw się jakoś może na myślenie o pozytywach związku...

34

Odp: Samotność w związku

[quote=niechcemisie]A ja zaczynam czuć się samotna, ale nie zmienia to mojego negatywnego nastawienia do związków, mojej niechęci do wiązania się... i co tu robić...[/quote]

Bo samej jest w życiu zbyt spokojnie, monotonnie, a w związku to ma Cię kto choćby irytować i od razu jest urozmaicenie w emocjach:)

35

Odp: Samotność w związku

No mi tylko czasem dobrze.
Ale nie ma to jak wtulić się w męskie ramiona tongue

36

Odp: Samotność w związku

Myślę, że wiele kobiet boryka się z tym samym problemem. U mnie wszystko zmieniło się od momentu ciąży, namnożyły się problemy, brakowało pieniędzy. Nigdzie wspólnie nie wychodziliśmy, wszędzie chodził sam. Pomijał mnie, a po urodzeniu nie wiele się zmieniło.

37

Odp: Samotność w związku

Bonzai... przykro to czytać sad

MaVanilla, o tak tak... emocje to ja lubię i  dobrej sprzeczki mi brakuje.

Subtellna, skarbie, jak mężczyźni będą mieli nieco więcej pozytywów, to może nawet pomyślę o tym, że związki to jednak coś fajnego, ale ja sama i tak w żaden nie wejdę. Nawet nie znam mężczyzny, który w moim odczuciu byłby odpowiednim dla mnie partnerem, a od jakiegoś czasu ja sama nie jestem osobą, z którą ktokolwiek chciałby się związać.

38

Odp: Samotność w związku

[quote=bonzaj]Myślę, że wiele kobiet boryka się z tym samym problemem. U mnie wszystko zmieniło się od momentu ciąży, namnożyły się problemy, brakowało pieniędzy. Nigdzie wspólnie nie wychodziliśmy, wszędzie chodził sam. Pomijał mnie, a po urodzeniu nie wiele się zmieniło.[/quote]

Żona chyba z czasem staje się dla nich nieciekawa, bo za dobrze znana, szukają więc poza domem nowych wrażeń, niekoniecznie innych kobiet, ale czasem wolą spędzać czas z kumplami zamiast z rodziną...

39

Odp: Samotność w związku

Wielu osobom brakuje po latach tego dreszczyku emocji, nowości, jaką miałyby spotykając się z różnymi osobami.. Ale to jest ta cena stabilizacji, jaką daje małżenstwo...

40

Odp: Samotność w związku

Ale ten dreszczyk po jakimś czasie wraca... wraz z myślami: zostawi czy nie zostawi, zabierze czy nie zabierze, będzie płacił alimenty czy nie, i co ja teraz biedna zrobię, jak bez niego żyć nie mogę? I są emocje, jest dreszczyk, trochę bardziej jak z horroru niż erotyczny, ale zawsze dreszczyk.

41

Odp: Samotność w związku

Są dreszczyki przyjemne i nieprzyjemne, tych drugich nie chcemy w związku...

42

Odp: Samotność w związku

Pomyślcie, ile par jest ze sobą z innych powodów niż uczucie.. W takich związkach pustka pojawia się szybko, a taki człowiek chce czegoś więcej niż tylko wygodnego życia czy zapewnienia pełnej rodziny dziecku , które się  przytrafiło...

43

Odp: Samotność w związku

Niektórzy i tak wolą to, niż być samemu, mimo że i tak czują się samotni.

44

Odp: Samotność w związku

A ja właśnie cenię sobie tę samotność w związku i w jakimś stopniu nawet o nią walczę. Mój partner jest bardzo absorbujący. Uwielbia się przytulać, całować, być ze mną niemal w każdej minucie mojego życia. Na szczęście nigdy nie ukrywałam, że mam naturę samotnika, że mam wiele pasji i zainteresowań z których nie mam zamiaru rezygnować i ostatecznie jakoś udaje nam się osiągnąć kompromis z tym wszystkim, że on nie czuje się zaniedbany, a ja przytłoczona. Choć parę razy zdarzyło się, że sugerowałam mu, że może by pojechał odwiedzić swoich rodziców, bo mama już dawno pytała, kiedy wpadnie (zwykle zostaje wtedy na noc). Myślę że w naszym związku dobre jest to, że jesteśmy ze sobą szczerzy i rozumiemy swoje potrzeby. Nie jest tak, że ja mam jakiś plan, on rzuci hasło "oglądamy film", a ja oglądam z nim, ale zła, bo chciałam robić coś innego, albo on chce pograć, a ja go zmuszam, żeby ze mną posiedział. Zawsze znajdujemy jakiś kompromis (np. włączamy film, który on chciał obejrzeć, a ja go już widziałam, wtedy nie muszę aż tak uważać i przy okazji mogę robić coś jeszcze np. pisać, czy tworzyć kartki). Sądzę, że podstawą dobrego związku jest właśnie szczerość, umiejętność wyrażania swoich potrzeb i wynajdowanie takich kompromisów, by obie strony były zadowolone, a nie tylko czuły się mniej pokrzywdzone. Trzeba ze sobą rozmawiać, ale spokojnie, a nie wylewać żale i SŁUCHAĆ się nawzajem, a nie tylko początek zdania, a resztę sobie dopowiadać po swojemu. Wiem, że to skutkuje, bo z moim partnerem nie pokłóciłam się ani razu od kiedy jesteśmy ze sobą, a do spokojnych aniołków nie należę. Po prostu nie miałam o co, bo kłótnie zazwyczaj wynikają z niedomówień.

45

Odp: Samotność w związku

"Trzeba (...) SŁUCHAĆ się nawzajem, a nie tylko początek zdania, a resztę sobie dopowiadać po swojemu. " - doskonale napisane, doskonale! smile

Bardzo mi się podoba to, co Niklowka napisałaś o swoim związku - o rozmowach, szczerości, o swobodzie, bez zbędnych poświęceń, bo robienie niektórych rzeczy wbrew sobie tylko dlatego, że chce tego partner, to tak naprawdę zbędne poświęcenie - nam niczego nie przyniesie, a brak entuzjazmu czy niechęć jaką partner wyczuje przez skórę, o ile nie powiemy wprost znudzonym tonem "Nooo dobraaaa... skoro ci na tym zależy", przyniesie jeszcze gorszy efekt, niż gdybyśmy odmówili. Wolałabym, żeby chłopak powiedział mi dlaczego nie chce czegoś zrobić/obejrzeć/spróbować, nie chciałabym przez pół filmu zastanawiać się, czy się nie nudzi czy patrzeć na jego wymuszony uśmiech podczas robienia czegoś, na co naprawdę nie miał ochoty.
Czasem oczywiście trzeba kogoś na coś namówić, przekonać do czegoś i jeszcze nam podziękuje za to (jak ja, kiedy facet zmusił mnie do obejrzenia "Gwiezdnych wojen"), są też pewne rzeczy, które zrobimy dla partnera, a wtedy widząc, że daliśmy mu radość, cieszymy się sami, ale jak zasypiemy sobie związek takimi duperelami, czymś takim jak napisała Niklowka:
"on rzuci hasło "oglądamy film", a ja oglądam z nim, ale zła, bo chciałam robić coś innego, albo on chce pograć, a ja go zmuszam, żeby ze mną posiedział"
to zrobi się syf... pojawi się nuda, partner stanie się uciążliwy (on dla nas albo my dla niego), coś komuś od siebie damy, ale ta osoba i tak nie doceni, bo będzie wiedziała, że było to wymuszone.

Druga sprawa to to, że nie mówiąc wprost o tym, że czegoś nie chcemy, pozwalamy się namawiać coraz częściej na różne rzeczy. Jak facet dla świętego spokoju zgodzi się, żeby już mu nie marudzić to wiemy, że marudzenie następnym razem też może pomóc go przekonać. Jeśli my damy się na coś namówić wbrew swojej woli, to on to znowu wykorzysta, może nawet nie wiedząc jaką szkodę nam to wyrządza. Mam problem z asertywnością i zdarzało mi się już tak godzić na różne rzeczy, których w głębi duszy nie chciałam i przez to związek wiele stracił, ale najwięcej ja sama.
Kiedy poznałam Z., on wychodził z założenia, że jeśli coś zrobiłam, na coś dałam się namówić, to znaczy, że tego chciałam, bo gdybym nie chciała, to bym tego nie zrobiła i kiedy mi o tym powiedział, wtedy się ocknęłam, dotarło do mnie, że robiąc dla kogoś coś, czego tak do końca nie chcemy, choćby to była drobnostka, wysyłamy mylne sygnały.


A kłótnie... dobra kłótnia nie jest zła smile Dopóki się z kimś nie pokłócimy, nie dowiemy się jak zareagowałaby druga strona, gdyby jednak było się o co kłócić. Mimo największych starań, szczerości, otwartości i prawdziwie partnerskiego układu, kiedyś w życiu może pojawić się coś, co poróżni, doprowadzi do konfliktu i powinniśmy mieć pewność, że w takich sytuacjach poradzimy sobie, że żadna ze stron nie uniesie się dumą, że wtedy też będziemy potrafili rozmawiać i wypracować kompromis.
Przeszłam już kilka takich relacji, w których miała miejsce tylko jedna kłótnia... po tej kłótni relacja przestawała istnieć. Nie były to związki, ale i tak utwierdziłam się w przekonaniu, że kłótnia to przede wszystkim doskonały sprawdzian.
A w związku... podczas nauk przedmałżeńskich pastor zapytał jak radzimy sobie w takich sytuacjach i przytoczył anegdotę o narzeczeństwie, które nigdy się nie kłóciło. Kiedy już do tej kłótni doszło, odwołali ślub.

46

Odp: Samotność w związku

Niechcemisie, kiedyś też uważałam, że dobra kłótnia nie jest zła, póki nie poznałam mojego partnera. Początkowo nawet próbowałam go sprowokować, ale on chyba w ogóle nie ma wbudowanej takiej opcji. Nie mówię, że nie było między nami lekkich spięć, bo tych było wiele, ale nigdy nie trwały dłużej, niż kilkadziesiąt minut, a zwykle rozwiewały się już po kilkunastu. Pierwszy raz spotkałam na swojej drodze człowieka, na którego nie sposób się dłużej gniewać i który potrafi rozładowywać wszelkie napięcia kilkoma słowami. Bez rzeczonej kłótni czy nawet większych spięć żyjemy od ponad czterech lat, a moi rodzice od prawie czterdziestu. Może to dziedziczne wink
Masz rację z tym, że czasem warto się dać namówić tej drugiej osobie, zarówno po to, żeby poznać coś nowego, jak i by pokazać, że nam na tej drugiej osobie zależy. Tylko właśnie rzecz w tym, żeby druga strona wiedziała, że robimy to dla niej, że jest to też pewna forma okazania swoich uczuć. Ważne są nawet drobne gesty, które wbrew pozorom bardzo cementują związek. Mój tata na przykład rano jechał na moment do pracy, żeby wszystko ruszyć (miał własną firmę), a potem na chwilę wracał do domu tylko po to, żeby zanieść mojej mamie kawę do łóżka. I tak każdego dnia.Ja z kolei uwielbiam przygotowywać dla mojego partnera jedzenie do pracy (i dołączam karteczki z kilkoma miłymi słowami). Koleżanki śmiały się ze mnie, że co on rąk nie ma i, że one nie są służącymi. Tylko kiedy ich mężowie dopijali piwo przed telewizorem, mój chłopak czekał na mnie pod pracą, a zwykle kończyłam późno. I nie ważne czy leżał śnieg, czy padał deszcz. Pięć minut przed końcem zawsze dostawałam sms "Czekam".

47

Odp: Samotność w związku

4 lata to niewiele w perspektywie kilkudziesięciu, jakie macie do przeżycia. Myślisz, że za 30 lat będzie równie dbał o  Ciebie?

48

Odp: Samotność w związku

[quote=malinka]4 lata to niewiele w perspektywie kilkudziesięciu, jakie macie do przeżycia. Myślisz, że za 30 lat będzie równie dbał o  Ciebie?[/quote]
Myślę, że tak (o ile wtedy będę jeszcze żyła). O dziwo, to pierwszy facet w moim życiu, którego rzeczywiście jestem pewna, a mam już spore doświadczenie i naprawdę dość traumatyczne przeżycia za sobą. Długo trwało, nim w ogóle pozwoliłam mu się do siebie zbliżyć. Gdyby mu na mnie naprawdę nie zależało, dałby sobie spokój, bo robiłam wiele, żeby go do siebie zniechęcić i często dawałam się poznać od tej najgorszej strony. Początkowo miałam miliony obaw, zwłaszcza, że zamieszkaliśmy ze sobą po raptem kilku spotkaniach (znaliśmy się głównie przez internet) i... po dwóch dniach czuliśmy się, jakby to wspólne życie trwało od lat. Wcześniej bardzo dużo ze sobą rozmawialiśmy przez internet, poznaliśmy na wskroś swoje wady i zalety, niczego nie ukrywaliśmy. Wiem, że to brzmi banalnie. Wiele osób z mojego otoczenia uważało, że robię głupotę i, że to nie ma najmniejszego sensu. Diametralnie zmieniali zdanie, widząc nas razem. Dokańczamy po sobie zdania, zaczynam się rozglądać, a on podaje mi dokładnie to, czego szukam i na odwrót, wielokrotnie mówimy jednocześnie to samo, bezbłędnie odczytujemy swoje nastroje i często wystarczy jedno spojrzenie, by wszystko stawało się jasne. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyłam. Pewnie brzmię jak zakochana nastolatka, ale nie jestem zakochana, bo już kochać nie potrafię i on o tym wie. Od wielu lat byłam sama i chciałam być sama. Zbyt wiele osób już mnie skrzywdziło i o tym też wie. Dzięki niemu na nowo uczyłam się zaufania, wyrażania uczuć, szacunku do samej siebie. Moja przyjaciółka, za każdym razem, kiedy rozmawiamy, mówi "gdzie ty go znalazłaś? Przecież tacy faceci nie istnieją". Sam się znalazł. Wepchał się w moje życie łokciami. Czy będzie ze mną do jego końca? Nie wiem, bo tak naprawdę wszystko się może wydarzyć. Mam jednak ten komfort psychiczny, że rozstania się nie boję. Nie dlatego, że wierzę, że zawsze będziemy razem. Po prostu potrafię już żyć sama i sama sobie radzić. I ten mój wewnętrzny spokój pozwala mi na zdrowy związek, w którym nie ma przesadnej zaborczości, zazdrości, podejrzliwości, które czasem rodzą się, gdy nie potrafimy żyć bez tej drugiej osoby. Oczywiście nie jest tak, że kompletnie mnie nie obchodzi co robi, gdzie i z kim, choć akurat w tej materii nie muszę nawet pytać, bo nawet jak ma się pięć minut spóźnić po pracy, to zaraz mnie o tym informuje. Kiedy wychodził ze znajomymi z pracy do pubu, namawiał mnie żebym poszła razem z nim (oczywiście odmówiłam, bo uważam, że skoro idą tylko ludzie z pracy, to przy mnie mogliby nie czuć się swobodnie, a i ja pewnie nie wszystkie rozmowy i żarty bym rozumiała). Przy nikim dotąd nie czułam się tak swobodnie, nie czułam się sobą, a on to samo mówi o mnie. To jeden z wielu powodów, dla których w tym roku przyjęłam pierścionek, który mi ofiarował mimo, że od piętnastu lat byłam zagorzałą przeciwniczką instytucji małżeństwa (o czym też wiedział i dlatego w trakcie oświadczyn tak mu się trzęsły ręce, że omal mu pudełko z pierścionkiem nie wypadło). Postanowiłam dać nam szansę. Co z tego wyjdzie? To już pokaże los.

49

Odp: Samotność w związku

Być może masz więcej szczęścia niż rozumu i czujesz, że warto zaryzykować bo najwyżej znów będziesz sama, nic nie stracisz, a możesz zyskać... Szkoda, że ja już nie wierzę w życie jak z bajki z królewiczem, który więcej na żadną nie spojrzy...

50

Odp: Samotność w związku

Sugerujesz, że brak mi rozumu bo? Dlatego, że postanowiłam dać sobie i drugiej osobie szansę na szczęście, czy może dlatego, że najpierw postanowiłam lepiej poznać osobę z którą chcę się związać, pomieszķać razem, a nie natychmiast lecieć do urzędu, kiedy tylko pojawiła się okazja? Nie widzę braku rozumu w tym, co robię, wręcz przeciwnie. Tak jak piszesz,  nic nie tracę, a mogę zyskać. Po tym, co przeszłam, nie pakowałabym się już w inny układ, bo właśnie to byłoby moim zdaniem głupotą. Jeśli chodzi o książąt z bajki, to też w nich nie wierzę, ale że są mężczyźni, którzy nie zdradzają, o tym wiem na pewno. Wiem też, że facet potrafi robić takie rzeczy, przy których zdrada zdaje się lekkim przewinieniem. Podobnie nie istnieje życie jak w bajce, ale po raz pierwszy czuję, że mam w ręku pióro, by choć spróbować tę bajkę napisać, bo mam wrażenie, jakby wcześniej ktoś ciągle robił to za mnie. Na pewno nie wyjdzie idealna, ale przynajmniej wreszcie moja.