No wiesz... gdyby wiedzieli... ale nie wiedzieli, bo i skąd.
Miałam 14 lat jak starsza koleżanka mi pokazała co i jak (btw. to ta, która mnie tak niby deprawowała). Pojechałyśmy kilka razy w ostatniej klasie podstawówki na wagary autostopem. I potem jeździłam w wieku 15-16, przerwa, 19 lat.
A z tym gościem to było tak... miałam zawsze pieniążki od rodziców na bilet autobusowy, ale jak to w cielęcym wieku, lat 15, ze znajomymi się te pieniążki roztrwoniło (mieszkałam w internacie, daleko od rodziców) i w weekend wracałam autostopem do domu, zresztą nie ja jedna, tam kolejka była na drodze przed internatem, trzeba było czekać aż się pozabierają, żeby wyjść i łapać okazję dla siebie. Tylko że ludzie nie mieli przed sobą 150 km, jak ja.
Facet położył mi rękę na kolanie, powiedziałam, że wysiadam, wypuścił mnie. Wsiadłam do następnego auta. Z deszczu pod rynnę. Mężczyzna elegancki, kulturalny, włączył muzykę symfoniczną, zaproponował prezent za kolację, skręcił w leśną drogę, wyciąga co tam ma i...
i to był ten drugi moment w moim życiu, kiedy policja niechcący uratowała mi skórę. Po prostu wyjechali ze środka lasu (tak mi się wtedy wydawało, dziś wiem, że zaraz za laskiem jest wioska, ale wtedy to wyglądało jak cud), facet spanikował, kazał mi siedzieć spokojnie tak jak siedzę.
Nie sądzę, że zrobiłby mi krzywdę jakąś, przynajmniej nie bałam się go, bo i nie wzbudzał strachu on sam, tylko że poczułam się tak jakby... nieswojo to mało powiedziane, kiedy się tam rozpiął i nagle mało spaślak zawału nie dostał, bo te gliny.
Takie rzeczy to ja już widziałam, w internacie dziewczyny się zamykały w pokojach, żeby tracić dziewictwo, a na osiedlu, na którym się wychowałam mieszkał zboczeniec, który pokazywał to dzieciakom, kilka razy widziałam też ekshibicjonistę i z koleżankami z klasy raz zrobiłyśmy sobie porno seans w 8 klasie, od którego nas brzuchy rozbolały. Wiedziałam, co facet tam ma.
Podwiózł mnie do miejsca, w którym nasze drogi się rozchodziły, był miły, zaproponował tylko czy moglibyśmy się czasem spotkać za prezenty (widać chciał dokończyć hahha), odmówiłam, nie naciskał. Nie czułam się po tym dobrze, czułam się strasznie, choć nic takiego się nie stało, ale do domu miałam blisko, tyle że absolutnie nie chciałam wsiadać już do niczyjego samochodu, więc... jak było z deszczu pod rynnę to spod rynny gdzie można? Bo to nie koniec... wsiadłam do autobusu na gapę, to tylko 6 km do miasta... no i musiał mnie złapać kanar!
Ściemniłam dane, nie wiedziałam, że wezwie straż miejską i oni sprawdzą. Podałam znów fałszywe dane, bo pomyślałam, że drugi raz nie będzie im się chciało sprawdzać. Sprawdzili. Miałam już dwa mandaty do zapłaty. Kanar powiedział, że trzeba je będzie i tak zapłacić, mimo nieprawdziwego nazwiska. Nadal nie chciałam podać swojego, po prostu się bałam. Jeździliśmy z tą strażą po mieście, aż w końcu strażnik zaczął krzyczeć do drugiego: "Wku**** mnie ona, ona mnie wku****!!!!!" I zawieźli mnie na policję. Tam jakiś grubas zaczął się na mnie drzeć, że będę tam siedzieć tak długo, aż powiem jak się nazywam i przeszukali mi rzeczy, przy cenniejszych pytając czy moje czy kradzione i czepiając się o to, że posiadam zapalniczkę. Kilka stów kosztowała moja przygoda i rodzice do dziś nie wiedzą i nie dowiedzą się, co się stało.