Uuuuuuuuu, aaaaaaaaaa.
Cóż za konkluzję.
Zrazu wychodzą szydła z worków.
Ja tam popieram te Wasze półniecne podejścia.
Przynajmniej tutaj jesteście sobą.
Choć powinnyście górnolotnie wespół krzyknąć "miłość jest najważniejsza... i choćbym miała życ w nadbudówce socjalnej i na zasiłkach z unry, to będę przy nim na zawsze".
Jedna koleżanka by chciała upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, brawo.
Wszystko jest kwestią determinacji w szukaniu...
...dlatego chwalmy Panią z inicjalnego postu w tym wątku.
Jasno się zadeklarowała. Niszczmy jednak żydokomunę, Pan dyrektor ripostujący (w necie czytałem, że to był bodaj JP Morgan Bank of fuck---ng U.S.A.) stawiał wszystko na bilanse.
Gdyby życie opierać na bilansach, gdzie byłaby zabawa?
Gdzie byłyby króliczki Playboya, gdyby nie właśnie brak bilansowego myślenia wszelkich Hefnerów?
Jak to żydokomuniści, sami strzelają we własne stopy.