Tak też sobie od razu pomyślałam, bo intuicję mam rozwiniętą bardziej niż koleżanki, często mam powód, żeby powiedzieć "przecież ci mówiłam, że tak właśnie będzie", więc ... przewiduję przyszłość i to bez szklanej kuli. A teraz to...
Dzisiaj wyszedł, więc nic groźnego się nie działo, jak zwykle pewnie więcej było w tym histerii i próby wzbudzenia litości, skoro już nawet koledzy z łóżek obok do mnie pisali, więc musiał tam wszystkich albo za serce chwycić swoją nędzną kłamliwą historyjką o wielkiej miłości, albo mieli go już dość.
Dziś przyszedł i jęczał przez pół godziny pod furtką. Nie wpuściłam go i nie wyszłam i nie wpuszczę i nie wyjdę. Znów smsy, że o co ja zła jestem, ale to jest już dla mnie szczyt wszystkiego.
Ja rozumiem, że facet to o połowę mniej inteligentne od kobiety stworzenie, ale jego brak wiedzy i dostrzegania tego co sie dzieje, zwłaszcza powodów mojej złości, bardziej kojarzy mi się z tym, że pewnych rzeczy nie dostrzegał w tym związku, bo je lekceważył niż z tym, że naprawdę nie wie, bo jestem tak !@#$%^&* skomplikowana.
[b][color=#FF0000]Z jednej strony to w wielu przypadkach normalne, że mężczyzna nie wie o co chodzi kobiecie, z drugiej... wydaje mi się to przesadzone i uważam, że ten stereotyp to próba zatuszowania swojego braku zainteresowania przeżyciami wewnętrznymi kobiety, dotyczącymi błędów i niedoskonałości mężczyzny. Mężczyzna wie o co kobiecie chodzi, dopóki nie chodzi jej o to, że on coś złego zrobił. Wtedy biedny mężczyzna wypierając ze swojej głowy każdą myśl o tym, że mółby być niedoskonały, naprawdę NIE WIE O CO JEJ CHODZI.[/color][/b]