Temat: Dlaczego faceci nie sprzątają...?
Mój luby nie pomaga mi w domowych obowiązkach.
Nie istnieje żaden podział, że jak ja gotuję to on zmywa, że ja zakupy a on śmieci,ja kuchnię a on łazienkę.
Nie, mimo że starałam sie to wprowadzić. W dodatku jeszcze jest to syfiarz i nie szanuje mojej pracy,
jak jest posprzątane i gdzieś w kuchni na blacie coś się mu chlapnie to tego nie wytrze, jak zjadł
to zostawi talerz na podłodze koło fotela gdzie siedział zamiast zanieść do zlewu, juz nie muszę
dodawać iż On jest chodzącą po mieszkaniu maszyną wyrzucającą kule ze zwiniętych skarpetek.
Już dawno temu pochowałam większość talerzy kubków i sztućców, bo ile było czystych tyle zużywał, nie myjąc tamtych.Teraz żyjemy gorzej niż w akademiku, każdy ma 1 kubek, 1 talerz i po 1 łyżce, widelcu! Inaczej się nie dało.
Musi być wojna tak raz w miesiącu jak już brud tak zarośnie, bo po tyg-max 2, ciągłego mojego sprzątania gotowania,prania itd wypowiadam wojne i przestaje być służącą. Wtedy z wielką urazą coś byle jak sprzątnie (i tak nie wymagam perfekcji) A po wojnie przez tydz zawieszenie broni - czyli cisza.
I tak w kółko, aż do następnego razu.
Ja już nawet nie chce żeby sprzątał cokolwiek mojego, tylko żeby swoje, to już będzie ogromna pomoc, już się pogodziłam z tym że nie usłyszę największego wyznania miłości które brzmi mniej więcej tak "zostaw to, ja pozmywam, odpocznij sobie". Nawet rzeczy które się robi tylko od czasu do czasu też należą do mnie, typu wymiana żarówek, mycie okien, pranie firanek, złożenie z części w całość jakiegoś kupionego sprzętu. Przyjmuję do wiadomości że mama go nie nauczyła, bo zawsze za nim sprzątała a on święcie przekonany że wszystko robi się samo, bo przecież jak zawsze zostawiał brudne gary i szmaty to one znikały i się same sprzątały i wielce zdziwiony że teraz już samo nie chce znikać.
Przyjmuję to do wiadomości, ale czy to nie jest zwykły brak szacunku kiedy pracujemy te same 8 godzin na dzień, śpimy te same 6-7 i mamy wolną tą samą resztę dnia. Dlaczego tylko ja mam poświęcać swój czas na pranie, gotowanie, sprzątanie?!
Już nie mam pomysłów, bo jak będę gadać: umyj to i tamto, to tylko zauważy, że jestem wieczną zrzędą i ani mi się nie chce zrzędzić ani jemu słuchać. To jak nie ględzę tylko zostawiam mu wolną rękę niech sprząta kiedy chce, to wtedy nie sprząta a mnie szlag trafia.
Jak tu żyć, no jak...