Odp: Rozstanie
Chyba chciał mi po prostu dokuczyć. Złośliwy człowiek i tyle. Przynajmniej wiem już, do kogo należy numer.
Nie jesteś zalogowany. Proszę się zalogować lub zarejestrować.
Strony Poprzednia 1 … 13 14 15 16 17 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Chyba chciał mi po prostu dokuczyć. Złośliwy człowiek i tyle. Przynajmniej wiem już, do kogo należy numer.
Jak zadzwoni następnym razem w środku nocy, to powiedz, że właśnie gotujesz obiad albo coś równie absurdalnego, np. że sprzątasz w toalecie. Może się przestraszy, że pomieszało Ci się w głowie, jesteś zdolna do wszystkiego i odpuści, żeby się nie narażać?
Po 4 latach związku rozstałam się z chłopakiem i mimo że już upłynęło trochę czasu to nadal nie potrafię się przyzwyczaić do nowej sytuacji, że już go nie ma w moim życiu, a przyjaciele to nie to samo...
przykro mi, rozstanie zawsze boli ale wierzę że sobie poradzisz
Mnie boli to że z nim jeszcze jestem, choć od dawna już czuję się samotna, on nie potrafi mi okazać nawet szacunku, marzę żeby odszedł, bo mi nie pozwala...
Sam sobie nie pozwalasz, takie ograniczenia rodzą się w Twojej głowie, bo nie jesteś jego niewolnicą..
dokładnie, musisz znaleźć w sobie siłę i pokazać mu że sama o siebie potrafisz zadbać, że go nie potrzebujesz. Nie zgadzaj się na takie życie bo to Cię wykończy.
[quote=nastii]Mnie boli to że z nim jeszcze jestem, choć od dawna już czuję się samotna, on nie potrafi mi okazać nawet szacunku, marzę żeby odszedł, bo mi nie pozwala...[/quote]
Biedna W jaki sposób Cie zatrzymuje? może wymyślimy coś jak to zmienić?
[quote=purex]Po 4 latach związku rozstałam się z chłopakiem i mimo że już upłynęło trochę czasu to nadal nie potrafię się przyzwyczaić do nowej sytuacji, że już go nie ma w moim życiu, a przyjaciele to nie to samo...[/quote]
Przykro mi Może powinnaś uświadomić sobie czego w Twoim życiu wraz z nim zabrakło i albo znaleźć to na własną rękę, albo uznać, że potrzebujesz nowego związku, aby to uzyskać. Co Ty na to?
Rozstanie zawsze jest przełomem w życiu... Czasem lęk przed nieznanym opóźnia taką decyzję, ale jeśli jest coraz gorzej w związku, to jest ona nieunikniona..
Witajcie,
minął dopiero miesiąc, wiem, że potrzebuję czasu...
Jednak jest ciężko, każdy dzień jest walką o przetrwanie. Byliśmy razem 4 lata, zaręczyny, plan założenia rodziny, wspólna przyszłość.
Niestety nie dogadywaliśmy się (On starszy o kilka lat, ma dziecko z poprzedniego małżeństwa, apodyktyczny z delikatnym rysem narcystycznym) (ja, niegdyś radosna i pewna siebie zadbana dziewczyna - dziś boję się o swoją przyszłość i samą siebie), ale z drugiej strony łączyło nas bardzo silne uczucie; miłość lub uzależnienie.
W końcu się rozsypało, nie ma możliwości powrotu.
Czuję lęk przed samotnością, strach odnoszący się do przyszłości - czy kogoś poznam? bo wiemy jak trudno jest dziś poznać kogoś wartościowego... a najgorsze, żę zaczęłam się o to wszystko obwiniać, to uczucie jest destrukcyjne.
Przestań się obwiniać. Najczęściej partnerzy są współwinni. I nie bój się o to, czy kogoś poznasz, bo ludzie się rozstają i szukają nowych partnerów. Fakt, że trudno jest znaleźć kogoś wartościowego, ale to nie powinno nas przerażać.
Spróbuj podejść do tego racjonalnie. Mi takie podejście bardzo pomogło zrozumieć co i dlaczego się stało, wiele się nauczyłam i mniej cierpiałam, odkąd sobie uświadomiłam pewne sprawy... a już zwłaszcza odkąd rozdzieliłam winy sprawiedliwie.
Za każdym rozstaniem kryje się wiele żalu, ale też powinna być nadzieja na stworzenie w przyszłości czegoś lepszego...
zgadza się, trzeba wyciągnąć wnioski z popełnianych błędów i doświadczenia i rozważniej dobierać późniejszych partnerów
Ja mam czasem taki kryzys, że przez moich rodziców "chcę" się rozstać z narzeczonym... Oni go nie tolerują, mówią, że zasługuję na kogoś lepszego (czytaj: z większą kasą), a mnie nie o to chodzi... Pieniądze są ważne, ale nie najważniejsze, jakoś nie umiem się sprzedać...
Nie przejmuj się rodzicami, tylko myśl o tym, że nie z nimi chcesz spędzić resztę życia...
Popieram, walcz o swoje szczęście, rodzice przecież nie będą z nim żyć tylko Ty.
Głupotą jest w takich sprawach słuchać rodziców, patriarchat dawno już się skończył..
dokładnie, to Twoje życie i Twoje wybory. Jak się sparzysz to będziesz maiła lekcję na przyszłość. Tak jest życie skonstruowane. Jeśli Ci z nim dobrze, dogadujecie się i wszystko jest dobrze to lej na to, co mówią rodzice.
Po rozstaniu na nowo nauczyłam się cieszyć z każdego drobiazgu, bez obawy, że to infantylne. Wróciłam do czytania książek, bo nie jest to już stratą czasu. Skończyłam kolejne studia, nie słysząc, że nigdy mi się nie przydadzą. Chodzę po krawężniku, bo mam na to ochotę. Jem drugą porcję lodów, bo wbrew uwagom na pewno od tego natychmiast nie przytyję. Noszę szpilki, bo czuję się w nich kobieco. Nie czuję nieprzyjemnego uczucia w gardle przy każdym nieodebranym połączeniu. Uśmiecham się, bo jest pięknie. I nikt się mnie już nie wstydzi przed swoją rodziną. Dziękuję, że odszedłeś.
[quote=evitka]Ja mam czasem taki kryzys, że przez moich rodziców "chcę" się rozstać z narzeczonym... Oni go nie tolerują, mówią, że zasługuję na kogoś lepszego (czytaj: z większą kasą), a mnie nie o to chodzi... Pieniądze są ważne, ale nie najważniejsze, jakoś nie umiem się sprzedać...[/quote]
Evitko, jeśli posłuchałabyś rodziców, w sensie zasugerowałabyś się ich opinią, to potem mogłabyś mieć do nich żal, że wpłynęli na Twoją decyzje. Pewnego dnia mogłabyś im to wypomnieć, co nie byłoby dla nikogo przyjemne, bo po prostu nikt tak naprawdę nie może przewidzieć, czy Ty będziesz z nim szczęśliwa, czy nie.
Natomiast jeśli posłuchasz sama siebie i nawet się sparzysz, to będzie to Twoje własne doświadczenie, przykre, ale wynikające z własnego wyboru, a każdy z nas ma prawo do błędu.
Lepiej jest usłyszeć "A nie mówiliśmy?" od rodziców, niż powiedzieć im: "Przez Was/dla Was zrezygnowałam z kogoś, na kim mi zależało". Nawet jeśli oni mają przeczucia za którymi kryje się doświadczenie, intuicja, obiektywizm, "nos" do ludzi, jeśli te przeczucia okażą się słuszne, bez względu na to co się stanie i czy będą wypominać czy nie będą, to są zbyt osobiste wybory, aby pozwalać nawet najbliższym osobom tak bardzo wpływać na swoją decyzję. Jeśli masz go zostawić, to wtedy, kiedy Ty sama dojdziesz do wniosku, że mają rację, albo że go nie chcesz.
Na pewno chcą dla Ciebie dobrze, chcą jak najlepiej i na pewno nieraz warto konsultować różne sprawy z rodzicami, radzić się ich czy szukać pomocy w podjęciu decyzji, ale myślę, że w tej kwestii powinnaś najbardziej ufać sobie, bo Ty znasz go od tej strony, od której oni nigdy nie poznają i to Ty znasz swoje najskrytsze pragnienia i potrzeby najlepiej. Jeśli popełniać błąd, to na swoje konto. Uczymy się życia najlepiej przez własne doświadczenia.
[quote=Mariella]Po rozstaniu na nowo nauczyłam się cieszyć z każdego drobiazgu, bez obawy, że to infantylne. Wróciłam do czytania książek, bo nie jest to już stratą czasu. Skończyłam kolejne studia, nie słysząc, że nigdy mi się nie przydadzą. Chodzę po krawężniku, bo mam na to ochotę. Jem drugą porcję lodów, bo wbrew uwagom na pewno od tego natychmiast nie przytyję. Noszę szpilki, bo czuję się w nich kobieco. Nie czuję nieprzyjemnego uczucia w gardle przy każdym nieodebranym połączeniu. Uśmiecham się, bo jest pięknie. I nikt się mnie już nie wstydzi przed swoją rodziną. Dziękuję, że odszedłeś.[/quote]
<3 <3 <3 Oto kobieta, z której warto brać przykład, jeśli rozpaczamy po nieudanym związku!
Wygląda na to Mariello, że świetnie sobie poradziłaś z rozstaniem. Dawno to było?
Gratuluję, ja tak nigdy nie potrafiłam... Niby każą wtedy patrzeć na słoneczną stronę życia, ale poczucie straty zawsze jest u mnie silniejsze...
[quote=niechcemisie][quote=Mariella]Po rozstaniu na nowo nauczyłam się cieszyć z każdego drobiazgu, bez obawy, że to infantylne. Wróciłam do czytania książek, bo nie jest to już stratą czasu. Skończyłam kolejne studia, nie słysząc, że nigdy mi się nie przydadzą. Chodzę po krawężniku, bo mam na to ochotę. Jem drugą porcję lodów, bo wbrew uwagom na pewno od tego natychmiast nie przytyję. Noszę szpilki, bo czuję się w nich kobieco. Nie czuję nieprzyjemnego uczucia w gardle przy każdym nieodebranym połączeniu. Uśmiecham się, bo jest pięknie. I nikt się mnie już nie wstydzi przed swoją rodziną. Dziękuję, że odszedłeś.[/quote]
<3 <3 <3 Oto kobieta, z której warto brać przykład, jeśli rozpaczamy po nieudanym związku!
Wygląda na to Mariello, że świetnie sobie poradziłaś z rozstaniem. Dawno to było?[/quote]
Minęły ponad 2 lata, a ja nadal czuję, jakbym się pozbyła jakiegoś niewidzialnego ciężaru z pleców... Wreszcie mogę być sobą na 100%...
Mariello! Wspaniale, że odzyskałaś siebie. Szkoda, że tak wiele kobiet (w tym kiedyś ja sama) zwleka tak długo... czasem za długo i pozwala siebie samą niszczyć. Dziś nie żałuję żadnego rozstania.
[quote=outside]Gratuluję, ja tak nigdy nie potrafiłam... Niby każą wtedy patrzeć na słoneczną stronę życia, ale poczucie straty zawsze jest u mnie silniejsze...[/quote]
Skup się na tym, co zyskujesz, bo na pewno są takie rzeczy i miej świadomość, dlaczego było Ci źle, to może przestanie Ci być szkoda. No chyba że szkoda Ci tego zainwestowanego czasu i energii.
Niedawno czytałam o tym, jak wielki błąd popełniają ludzie trzymający się czegoś, co im szkodzi, tylko dlatego, że za dużo w to zainwestowali i wciąż oczekują, że ten wkład się zwróci. Czeka ich jeszcze większe rozczarowanie i jeszcze większe straty. Potwierdzam to. Tak było w moim przypadku.
Im dłużej się tkwi w nieudanym związku, tym bardziej się wierzy, że na nic lepszego się nie zasługuje, że tak po prostu musi być, że mało kto ma fajny związek...
Strony Poprzednia 1 … 13 14 15 16 17 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź