Chodzę na seanse kina letniego i obok mnie rozkładają się na trawie dziewczyny, które przyszły same i to w takiej ilości, że nie ma szans poczuć się dziwnie czy samotnie. W ogóle w tutejszym kinie widuję bardzo dużo młodych kobiet, które przychodzą bez towarzystwa. I kiedy ja przychodzę solo, też bardziej się wczuwam, choć zwykle do kina i teatru chodzę z koleżanką, ale zauważyłam, że wtedy komentujemy dużo, zamiast się skupić.
Szczerze? Lubię to. Lubię iść sama na zakupy, bo wtedy nie muszę zwracać uwagi na niczyje zniecierpliwienie i mogę wrócić do wieszaka czy regału tyle razy, ile chcę i zastanawiać się tak długo, jak zechcę.
Nie muszę nic nikomu stawiać, tylko kiedy mam ochotę, to kupuję co chcę i wsuwam od razu. Nie żebym była skąpa, ale pewne granice sponsorowania są i nie każdy je zna.
Umawiam się z różnymi osobami i nie koliduje to z planami, do których musiałabym się po części dostosować będąc z kimś.
Nikt mi się nie szwęda po pokoju przestawiając rzeczy i po nikim nie muszę sprzątać, tylko po sobie. Nikt mi nie zje serka zostawionego w lodówce, ani nie powie "zgaś światło, bo chcę spać" i nie będzie włączał durnego telewizora, kiedy chcę się uczyć lub czytać.
Mogę iść gdzie chcę i na jak długo chcę i którą chcę drogą. Nie muszę przy tym mówić, za ile będę z powrotem, bo nie wiem tego sama
To są takie małe sprawy, ale jednak jestem osobą, która lubi mieć swobodę. Są ludzie, którym to nie przeszkadza nic a nic, nawet się na tym nie skupiają, bo mając kogoś bliskiego zwracają uwagę na inne rzeczy i może cieszy ich to, że ktoś pyta "za ile będziesz?", że ktoś krząta się po domu i jest obok w nocy (o ile nie pracuje po nocach).
Ja akurat wolę życie w pojedynkę. Wiem jak to jest mieszkać z facetem, bo mieszkałam z dwoma, wiem jak się mieszka z dziewczynami, bo też z kilkoma dzieliłam dach nad głową. Po prostu lubię być u siebie sama. A kiedy mam ochotę na towarzystwo, to wtedy się z kimś spotkać.