Mężczyzna przy porodzie | Wszystko dla zdrowia i urody, porady kulinarne Uroda i Zdrowie - serwis nie tylko dla kobiet!

Mężczyzna przy porodzie

21 lipca 2010, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny
Mężczyzna na sali porodowej to temat kontrowersyjny i wywołujący skrajne opinie nawet wśród specjalistów. Czy mąż powinien towarzyszyć żonie podczas porodu? To pytanie, które coraz częściej stawiają sobie przyszli rodzice.
Poród rodzinny to coraz powszechniejsza moda. Jednak istnieją badania, które podkreślają jego korzyści. Obecność bliskiej osoby sprawia, że narodziny dziecka są dla kobiety choć trochę łatwiejsze – zwłaszcza w pierwszej fazie porodu. Mężczyzna może wtedy czuwać nad prawidłowym oddechem rodzącej, liczyć odstępy między skurczami. Aby ulżyć partnerce, może pomasować jej plecy. To również odpowiedni czas na to, aby rozmową próbować odwracać uwagę kobiety od bólu. Przy nasilających się skurczach mąż powinien być przygotowany na to, że to on właśnie może być osobą, na której partnerka będzie próbowała odreagować. Ma prawo wtedy na niego nakrzyczeć, ścisnąć rękę. Gdy kobieta zaczyna tracić wiarę w to, że sprosta tak wielkiemu zadaniu, mężczyzna powinien ją pocieszać i mobilizować. Mąż jest też doskonałym pośrednikiem między żoną a lekarzem czy położną. Mąż u boku żony może też czasem wpływać na zachowanie personelu medycznego. Położne starają się wtedy pokazać z jak najlepszej strony, gdyż czują się oceniane i obserwowane.
Mimo tych zalet, nie wszystkie pary są zdecydowane rodzić wspólnie. Decyzja o wspólnym porodzie powinna być przede wszystkim świadoma, podejmowana bez żadnej presji. Jeżeli mężczyzna się waha, to wcale nie znaczy, że nie kocha swojej partnerki. Może obawia się, że nie sprosta takiemu niecodziennemu wyzwaniu, może nie chce oglądać żony w takiej „nieestetycznej sytuacji”. Mężczyźni zwykle zastanawiają się, czy zniosą widok bólu i cierpienia, czy potrafią pomóc, czy chcą w ogóle to widzieć. Część mężczyzn widząc nasilające się skurcze partnerki może odczuwać bezradność, strach, przerażenie. Dla niektórych poród może być szokiem. Istnieje jednak jeszcze inny problem – rzeczywista obawa o własną reakcję na przebieg zdarzeń. Wyobraźnia może podpowiadać różne scenariusze – nie zawsze przecież wszystko się dobrze kończy. I jeśli mężczyzna jest mało odporny psychicznie, nadwrażliwy czy znerwicowany, zwyczajnie boi się takiej sytuacji. Boi się, że nie stanie na wysokości zadania, że zamiast pomóc, będzie przeszkadzał. Mężczyźnie brak także możliwości rozładowania tego stresu – szczególnie w szpitalu, który jest miejscem publicznym. Kobieta krzyczy albo robi jeszcze coś innego, by wyrzucić z siebie te emocje. Mężczyzna nie może rozładować napięcia psychicznego, od niego wymaga się pomocy, bo przecież jego nic nie boli. Mężczyzna musi więc sam być pewien, że chce być przy rodzącej kobiecie. Jeżeli odmówi udziału, partnerka powinna to uszanować. Nie chodzi o to, by mężczyznę ciągnąć na siłę, szantażować i za wszelką cenę nakłaniać do wspólnego porodu. Zaszantażowany mężczyzna, przyciągnięty na salę porodową, może się czuć oszukany i wmanewrowany w sytuację, której nie rozumie – nie na wiele wtedy się przyda i tylko będzie denerwował i tak już spiętą mamę.
Zdarza się też czasami, że doświadczenie porodu źle wpływa na późniejsze pożycie intymne. Zdaniem dr. Stanisława Dulki, seksuologa, istnieje ryzyko, iż wstrząs związany z widokiem rodzącej kobiety może wywołać u mężczyzny takie kłopoty. Niektórzy po porodzie mają trudności z ponownym postrzeganiem żony jako obiektu pożądania. Jeszcze inni są przerażeni, że skutkiem pożycia seksualnego jest tak wielkie cierpienie kobiety i to wycisza ich popęd. Czynnik estetyczny może być w przyszłości przyczyną zaburzeń seksualnych – od trudności w okazywaniu czułości po zaburzenia erekcji. Z badań wynika, że ok. 5% mężczyzn będących przy porodach swoich partnerek, zagrożonych jest później taką sytuacją.
Zdarza się i tak, że to kobieta nie życzy sobie, aby mężczyzna patrzył na nią, gdy ona rodzi. Kobieta, która tak naprawdę nie chciała rodzić z mężem, może czuć się skrępowana i podenerwowana jego obecnością. Niejedna kobieta obawia się, że przez poród mąż nabierze do niej obrzydzenia. Bo zobaczy ją spoconą, krzyczącą, krwawiącą. Tego typu obawy są normalne i nie powinny wywoływać wstydu. Część kobiet uważa, że to wydarzenie tak intymne, że obecność męża jest zbyt dużą ingerencją, odziera kobietę z tajemnicy. A odrobina tajemniczości jest dla wielu kobiet niezbędna, aby podtrzymać wzajemną atrakcyjność. Z badań Śląskiej Akademii Medycznej wynika, że ojcowie mają bardziej pozytywny stosunek do swojego udziału w narodzinach dziecka niż kobiety.
Obecność ojca ma sens jedynie wtedy, gdy jest on świadomy tego, co się dzieje, w jak ważnym wydarzeniu uczestniczy. Nie każdy ojciec – a nawet matka – ma tę świadomość już na etapie ciąży, niektórzy muszą doświadczyć rodzicielstwa, by poznać, czym jest pojawienie się na świecie dziecka. To kwestia samoświadomości każdego człowieka, więc trudno robić z tego zarzut.
Dr Adam Sipiński, ginekolog i seksuolog, który prowadzi porody rodzinne od 25 lat, jest przekonany, że mają one sens i przynoszą obojgu partnerom wiele dobrego, o ile spełnione są pewne warunki:
1) Mężczyzna musi tego sam chcieć, mieć taką potrzebę i wewnętrzne przekonanie, że podczas narodzin dziecka jego miejsce jest przy żonie.
2) Oboje są dobrze przygotowani do porodu, wiedzą, co się może zdarzyć, czego się spodziewać, jakie mogą być reakcje kobiety.
3) Mężczyzna nie może być biernym widzem, tylko aktywnym uczestnikiem – powinien wiedzieć, jak może pomóc.
4) Poród rodzinny nie może być wymuszony, to powinna być swobodna decyzja partnerów.
Lansowany przez media i Szkoły Rodzenia wizerunek nowoczesnego męża i ojca nakłania mężczyzn do aktywnego udziału w akcie narodzin potomka i w opiece nad noworodkiem. Szpitale przystosowują oddziały porodowe i szkolą personel. Obecnie wiele par czy mężczyzn czuje się do tego zobligowanych, bo panuje moda na takie porody. Ale to też nie jest dobry powód. Nie należy kierować się modą ani wątpliwej jakości „badaniami”. Należy zastanowić się nad tym, co sami o tym myślimy i czego pragniemy. Jeśli jednak tata nie jest obecny przy porodzie, nie znaczy to, że będzie mniej związany uczuciowo z dzieckiem. Bycie dobrym ojcem nie zależy wyłącznie od tego, czy mężczyzna własnoręcznie przetnie pępowinę. Ważniejsze jest, by od początku angażował się w pielęgnację dziecka, uczestniczył w jego wychowaniu. Ojcowie nie mają instynktu macierzyńskiego i poród tak naprawdę takiej więzi nie wytworzy. Ojciec musi nauczyć się być ojcem, a to zadanie na wiele lat wspólnego życia…
Dodała: Marta



Możesz śledzić wszystkie odpowiedzi do tego wpisu poprzez kanał .

Dodaj komentarz


FORUM - bieżące dyskusje

Tabletka "po" od 15 roku życia
Dla mnie seks 15 latki jest czymś niepojętym, przeraża mnie to! ale teraz...
Błędy w komunikacji - 12 zdań, któr…
Będąc w związku trzeba wręcz należy rozmawiać. Nie tylko o problemach, bo te bardzo...
Podwyżka renty socjalnej
Uważam, że skutki podniesienia renty socjalnej będą korzystne społecznie. Grupa osób najbardziej w...
Złomowanie auta
Też tak myślę, że dzisiaj każdy patrzy gdzie kupić coś taniej tym bardziej...