Oskar Bachoń i „Dobroć Sylwii” | Wszystko dla zdrowia i urody, porady kulinarne Uroda i Zdrowie - serwis nie tylko dla kobiet!

Oskar Bachoń i „Dobroć Sylwii”

16 marca 2016, dodał: Malwina
Artykuł zewnętrzny

Przedstawiamy Wam kolejne opowiadanie Oskara Bachonia pt. „Dobroć Sylwii”, które sami nazwaliśmy cyklem „Na fotelu u fryzjera…”. Zachęcamy do lektury!

Happy Young Woman Getting Hair Styled as Updo in Salon

 

Sylwia miała przyjść o 12.00. Cieszyłem się na to spotkanie, bo podobał mi się sposób interpretowania świata przez nią. Rozkminiała dosłownie wszystko. Każdą sytuację przerzucała przez bogaty filtr doświadczeń warsztatowo-terapeutycznych. Taka mądra mi się wydawała. Taka poukładana. Taka świadoma. Ćwiczyła jogę. Znała się na medytacji. I wydawało się, że tak przyziemne sprawy jak wygląd zewnętrzny był dla niej ziemią dawno użyźnioną technikami prac z ciałem.

– Oskar – usiadła, a raczej zapadła się w fotel – jestem głupią siksą – zaczęła jakoś inaczej niż zwykle.

– Nie jesteś. Daj spokój.

– Oj jestem, jestem. Wyobraź sobie, że przyszedł do mnie na warsztaty taki facet, ja wiem, tak koło czterdziestki. Wydawał mi się taki zagubiony w tym współczesnym świecie.

– No to idealnie trafił. Pewnie go zaraz naprowadziłaś na drogę szukania w sobie siebie i tego, że przeszkody to tylko punkty zwrotne w naszym życiu.

– Spadaj Oskar. Nalewasz się ze mnie niemiłosiernie.

– Nie nalewam. Serio mi się podoba takie myślenie w Tobie.

–Żebyś wiedział, że tak mu mówiłam. Opowiadał o trudnym dzieciństwie, o tym, że czytał gdzieś, że wystarczy jeden asertywny przykład w życiu dziecka, by ono samo stało się asertywne. A on takiego szczęścia nie miał. I tu przybiłam gwóźdź do własnej trumny. Bo mówię mu: słuchaj, może to właśnie to nasze spotkanie, to, że mnie poznałeś, jest tym punktem zwrotnym w  Twoim życiu. I wiesz, on tak się rozpromienił na twarzy i pyta: Sylwia, ty jesteś taki dobry człowiek. Czy gdybyś wiedziała, że Twoje działanie przyniesie drugiemu człowiekowi szczęście, to byś to zrobiła? Ja, głupia ja, byłam pewna, że jemu chodzi o wsparcie duchowe. I mówię, że tak. Że mnie ludzie w życiu pomogli i ja czuję się w obowiązku tę pomoc nieść dalej.

– No to właśnie w Tobie uwielbiam – wyraziłem swój nieskrywany entuzjazm

– On tak popatrzył mi w oczy i mówi: wiedziałem, że się zgodzisz. Że podpiszesz mi kredyt na moją firmę. Bo ja jestem dla banku niewiarygodny.






Możesz śledzić wszystkie odpowiedzi do tego wpisu poprzez kanał .

Dodaj komentarz