Wiele kobiet, które zaszły w ciążę, niemal od samego początku nie ma co do tego wątpliwości. Czują to niejako intuicyjnie i tą pewnością niejednokrotnie zadziwiają nie tylko swoich partnerów, ale także lekarzy.
Są jednak wśród nas i takie, które mają wątpliwości, nie wierzą testom i wynikom badań, a czekają na objawy ciąży, takie jak poranne mdłości, czy konieczność częstego oddawania moczu. Objawy te jednak nie muszą się wcale pojawić, a już na pewno nie na samym początkowym etapie.
Co więc zrobić, by w oczekiwaniu na wizytę u lekarza uzyskać większy procent pewności?
Odpowiedź jest prosta – zmierzyć temperaturę!
W czasie okołoowulacyjnym temperatura ciała kobiety – tzw. podstawowa temperatura ciała (PTC) wzrasta. Ma to związek z rozwijającym się ciałkiem żółtym i produkcją progesteronu. Temperatura wzrasta do ok. 37 stopni, jednak również może się zdarzyć tak, że wzrost będzie niewielki- o ok. 0,2 stopnia. Jeśli nie nastąpi zapłodnienie, po okresie okołoowulacyjnym temperatura spada. Jednak gdy nastąpi, utrzymuje się na podwyższonym poziomie do ok 4 miesiąca, kiedy to zanika ciałko żółte, a jego rolę przejmuje łożysko.
PTC pozwala więc z około 97% pewnością określić, czy mamy do czynienia z ciążą, zanim jeszcze wiarygodny będzie test czy badanie ginekologiczne.
PTC jest to temperatura mierzona w jamach ciała, czyli w pochwie, odbycie, czy jamie ustnej pod językiem. Są do tego celu przeznaczone specjalne termometry owulacyjne. Mierzenie pod pachą może nie być miarodajne, choć na pewno także da jakiś obraz. Temperaturę powinno mierzyć się zawsze o tej samej porze – najlepiej rano i powinno się mieć punkt odniesienia w postaci stałej temperatury naszego organizmu. (Są bowiem osoby, które zamiast 36,6 mają temperaturę 35,6 stopnia).
Korzystajmy więc z tej prostej metody zamiast zamartwiać się i denerwować w oczekiwaniu na pozytywny wynik testu.
