Odp: Najdziwniejsze miejsca na seks
Może to i racja, że one te swoje 16 lat traktują jak wyróżnienie, że są młodsze od innych, na które ich zdaniem nie warto już nawet spojrzeć bo przekroczyły 20-tkę. A te po 30-tce to wręcz emerytki
Nie jesteś zalogowany. Proszę się zalogować lub zarejestrować.
Strony Poprzednia 1 … 50 51 52 53 54 … 67 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Może to i racja, że one te swoje 16 lat traktują jak wyróżnienie, że są młodsze od innych, na które ich zdaniem nie warto już nawet spojrzeć bo przekroczyły 20-tkę. A te po 30-tce to wręcz emerytki
[quote=incognito_alt]łMalinka - wskaż jedną osobę na świecie, która nie gra kogoś przed kimś. Jedną. Pierwsza rzucisz kamieniem? .[/quote]
Myślę, że najlepiej znam siebie i pod tym kątem mogę ocenić, że na pewno przed nikim nie gram lepszej niż jestem;)
[quote=incognito_alt]Zafira - spójrz jak ja się tu rozpisuję; na pewno stać Cię na więcej, niż przyznanie do zawężonego męskiego opisu, np. stać Cię aby przyznać z jakiego rodzaju samczykiem w roli głównej fantazjujesz? Na mój chłopski rozum znasz jakiegoś szpachlistę, budowlańca i stąd te Twoje surowe architektoniczne wizje... [/quote]
Znam nawet paru budowlańców, ale w takim pustostanie lepiej sprawdzi się ochroniarz, policjant czy innym mundurowy, który wzmaga poczucie bezpieczeństwa A mam szczególnie dobre zdanie o strażakach, jeśli już tak się domagasz zwierzeń Hełm i łopatka w roli gadżetów erotycznych są tu zdecydowanie na miejscu ...
W każdym pustostanie najlepiej sprawdzi się chyba ktoś od remontu
Zwłaszcza jeśli ma klucze i jest moim chłopakiem. Raz przechodząc w pobliżu już nie pustostanu, zerknęłam na kuchenne okno i pomyślałam jakie to fajne, że ludzie, którzy tam mieszkają nie wiedzą, co działo się na ich parapecie
Co do niego samego... zdarzyło się temu człowiekowi też tak, że po kilku latach sam zamieszkał w remontowanym przez siebie wcześniej mieszkaniu i to z całą swoją rodziną, tak jakoś wyszło Ale w tym się nic nie działo, tzn. byłam tam, ale w innych celach.
Nie wiadomo, może z przyjemnością obejrzeli ten niespodziewany seans kina nocnego na żywo
Wiesz, ile osób ma kłopoty ze snem...?
Oj, ich tam nie było. Mieszkanie było remontowane i to gruntownie, bo... spłonęło. On miał klucze i pewnego wieczoru skorzystaliśmy przed oddaniem ich właścicielom. Ech... kiedy to było. To tak odległe czasy, że dziś nawet żadne emocje się z tym nie wiążą. Zresztą... z żadnym z moich byłych partnerów nie wiążą się już żadne emocje. Jeśli nawiązuję do jakichś chwil, coś opowiadam, w ogóle tego nie czuję, tak jakby nie mnie dotyczyło. Mam świadomość, że coś się stało, pamiętam różne szczegóły, ale niczego to we mnie nie wzbudza, ani podniety, ani wstrętu, niczego.
Oj, coś za szybko zapomniałaś, ja na myśl o jednym z byłych wciąż mam ciarki, ale poza łóżkiem nic już by nas dziś nie połączyło, to fakt...
Jedyne emocje jakie wzbudzają to złe i tylko wtedy, kiedy mi się na oczy nawijają. Nie wydaje mi się, że za szybko. Mieli swój czas w moim życiu i zostawili po sobie taki niesmak, że nawet te chwile, w których czułam się autentycznie szczęśliwa, nic już nie znaczą. Niektórym znajomym wydaje się to dziwne, oni lubią przywoływać dobre wspomnienia, mają jakiś tam sentyment do dawnych partnerów, a ja cieszę się, że jest jak jest, bo dzięki temu mogę w pełni skupić się na tym, kto interesuje mnie aktualnie.
Jeśli wciąż masz ciarki i nic poza łóżkiem nie mogłoby się wydarzyć, to oto kandydat idealny na tzw. "pogotowie seksualne"
Prawda, trudno zapomnieć miłe chwile:) Człowiek się zastanawia, co by było gdyby jednak nam się udało...
Ja takie najłatwiej puszczam w niepamięć
U mnie też to po latach już nie działa, ale wcale nie jestem pewna, czy gdybym była sama to któryś z nich by nie miał szans choćby jako to "pogotowie" Zawsze lepiej brać już sprawdzonego niż niewiadomego...
Właśnie! W takich sytuacjach nie ma to jak sprawdzony... ja z takiej opcji raz skorzystałam, ale to taka jednorazówka.
Gorzej, jak następnym razem to on by Cię tak potraktował i dostałby kosza.... Nie ma nic gorszego niż urażona męska ambicja...
Oj, korzysta się wtedy, kiedy dwie osoby tego chcą. W tym przypadku jednak głupio zrobiłam, że skorzystałam. Powód zły i kandydat nieodpowiedni. Konsekwencje były.
Jestem zdania, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki:)
Ej, dziewczyny.... Lepiej zrobić coś i potem żałować, niż nie zrobić i później żałować, że się nie zrobiło
"Nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki, bo już inne napłynęły w nią wody." Pan Heraklit chciał powiedzieć, że jeśli będę spółkować ze swoim eks rok po rozstaniu, to być może będzie mądrzejszy (nie, raczej nie), z pewnością bardziej doświadczony, choćby tylko w obchodzeniu się ze mną, a to co razem przeżyliśmy i co poznaliśmy potem, stworzy nam nieco inne okoliczności, będziemy mieć też nieco inne podejście. Ja już nigdy nie będę tak naiwna jak wtedy, kiedy szłam z nim pierwszy raz. Tym razem potrzebowałam tylko ciała, a że ma fajne...
Zrobiłam to, bo się pogubiłam w emocjach, w uczuciach... Chciałam mieć pewność, że nie jestem zakochana w P., który dał mi ostatnią szansę, żeby przenieść internetowy romans do świata realnego. Odmówiłam. Tego samego dnia oznajmiłam Zdeidealizowanemu, że jestem gotowa i chętna przejść na kolejny etap znajomości, a dzień później tarzałam się z byłym po podłodze. Dwa pytania P. uzmysłowiły mi, jaka jestem głupiutka...
"Czujesz się przez to szczęśliwsza?"
"Zaspokoiłaś swoje żądze?"
Nie. Nie. - tak brzmią odpowiedzi
Chciałam spalić za sobą mosty. Nie był lepszy... następnego dnia był Sylwester, którego nie chciałam z nim spędzić. Poszedł tam z paczką gumek i kiedy doszło do konfrontacji, ja jemu zarzuciłam gotowość do seksu z inną, on mi seks z innym. Posypało się całkiem. Dwa miesiące później on miał dziewczynę, a ja byłam na zabój zakochana w Zdeidealizowanym.
Do dziś tak do końca nie wiem czy żałuję, bo powody niewłaściwe... z drugiej jednak strony łatwiej było mi pogodzić się z zakończeniem romansu. I tak jestem do granic możliwości głupia, więc nie ma sensu sobie samej wypominać.
Co do przytoczonej sentencji jeszcze, to nie lubię jej. Nic dziwnego, że jest mylnie interpretowana, skoro Wisła zawsze będzie Wisłą, to będzie ta sama rzeka, nawet jeśli nie taka sama.
Dla faceta seks to nie miłość, pewnie nie wiedział o co masz pretensje, on tylko chciał się dobrze bawić
Idąc dalej wzdłuż Twojej opowieści życiowej Niechcąca, a właściwie tragiromansu, rzeka nigdy nie będzie taka sama. Można nie wchodzić dwa razy do tego samego szamba, ale do rzeki o tej samej nazwie można wchodzić zawsze i woda w niej będzie za każdym razem inna.
Przenosząc to na podwórkowe: innymi słowy, trochę poździrzyłaś.
P., M., Zdez i zapewne pochodni / poboczni, w wiecznej rotacji.
Jak tam Twoja wiara w testoteron?
Jeszcze się ulezbiasz?
Strasznie sobie komplikujesz relacje, niechcemisie - zauważyłaś... ? Już było blisko, ale nagle nastąpił zwrot akcji i trudno było odkręcić to, co się stało w konsekwencji. Incognito pewnie działałby prosto z mostu i to by było lepsze
Zafiro... bo... ech... bo ja myślałam, że jak poznam kogoś w sieci, to to będzie bezpieczniejsze, że to nie niesie ze sobą ani takiego przywiązania, ani intensywności co relacje w realu. Właściwie nawet nikogo nie chciałam poznawać, ale stało się, było fajnie, rozwinęło się i wtedy pomyślałam, że mam coś, co mi wystarcza i odpowiada.
Byłam wyczerpana po poprzednim związku, z drugiej strony męska adoracja, te wszystkie rozmowy, smsy - to podobało się mojej kobiecej naturze, było przyjemne, podbudowujące i chciałam to zatrzymać. To dawało mi poczucie czerpania pewnych korzyści bez specjalnego ryzyka. Nie musiałam się bać, że będzie mnie nachodził jak były, bo mieszkał za daleko, nie ograniczał mnie w żaden sposób, bo go tu nie było, nie obawiałam się ani odrzucenia ani zdrady, bo przecież ze sobą nie byliśmy i mogłabym wymieniać dalej, a z drugiej strony dawał mi poczucie, że ktoś przy mnie jest, np. zawsze gdy wyjeżdżał do pracy po czwartej nad ranem (pracował 150 km od miejsca zamieszkania) pisał do mnie, w ciągu dnia utrzymywaliśmy dość intensywny kontakt, potem pojawiło się przywiązanie. Za duże.
Pamiętam jak na początku bałam się z nim rozmawiać przez telefon Co wtedy zrobił? Wpadł na taki pomysł: założyliśmy się, że jeśli trzy razy wygra ze mną w tysiąca, pozwolę do siebie zadzwonić... jeśli ja wygram, miałam dostać coś słodkiego. Przegrałam 3x pod rząd Powiedziałam, że poucinam palce koleżance, która miała trzymać za mnie kciuki. Kilka dni później dostałyśmy łakocie na pocieszenie, obie. Taki własnie był - wesoły, zaskakiwał drobiazgami, wniósł w moje smutne wtedy życie mnóstwo radości, ale bałam się... nie czułam się dobrze sama ze sobą, a poza tym on nawet nie był w moim typie. Łudziłam się, że można to ciągnąć, ale on chciał więcej, on chciał kogoś, kogo można dotknąć i przytulić. Ja nie.
Tłumaczyłam sobie, że najpierw muszę posprzątać swoje życie i dopiero wtedy pomyślę o tworzeniu związku. I tak sobie tłumaczę po dziś dzień.
Inc. przecież właśnie to napisałam: ta sama, lecz nie taka sama (btw. w przypadku M., mimo upływu wody i czasu muliste dno w dalszym ciągu psuje przyjemność wchodzenia do rzeki). I nie ździrzyłam, było po kolei, prawie po kolei, nawet jeśli dwóch w ciągu kilku godzin, ale... och, tym się mogę "pochwalić": wszystkich trzech doprowadziłam do płaczu w ciągu jednego tygodnia. Jeden z nich był na tyle dziecinny, że zrobił mi zdjęcie i zapytał czy widać łzy Wyobrażacie sobie?
Dodam tylko, że sama też płakałam przez każdego z nich. Nienawidzę mężczyzn.
Adoracja musi być! Słyszysz Inco.Gnito? Po to żyjesz na tym świecie żeby nas adorować.. A jak to robić ,to sobie już wygoogluj
Hej Calibra - żebyś wiedziała, jak najprościej i najmniejszym wydatkiem energetycznym. Pozwólmy Jezuskowi i jego poplecznikom iść śliską, krętą ścieżką pod górę. Incognito podjeżdża wyciągiem krzesełkowym.
Gdy spotykam nieodpowiednich ludzi, szybciuteńko opuszczam układ i wypowiadam myślami "homo sum...", zapijam to używkami płynnymi jeśli trzeba, a potem przychodzi nowy dzień i nowe wspaniałe wyzwania, czytaj nowe układy (dla Incognito zdecydowanie te proprogesterowowe).
Innymi słowy - Incognito nie determinuje dnia jutrzejszego wczorajszym, nie jest ani pesymistą, ani optymistą, pozwala czasowi płynąć i jara się nim. Jest takim pieprzonym Jedi (to Ci dobrzy), będąc niemym świadkiem bieżących wydarzeń. Ciężko mnie już zranić, bo nie ma o co zahaczyć. No a ja się bawię tym wszystkim, nawet ludzkimi wadami moich braci i sióstr oraz moimi. Wszystkim.
Całość powyżej napisałem natomiast głównie do Ciebie Niechcąca; głównie w kontekście Twoich ostatnich dwóch słów tworzących całe zdanie. Jak wiele tracisz Dziewczynko, oj nie masz pojęcia. :*
Tylko się tam nie rozpływaj i posłuchaj mej uwagi. Znam Twój potencjał pisarski. Przestań pisać niczym reporterka Tygodnika Sandomierskiego czy Czasu Grudziądza. Jak napiszesz kolejny tekst z zacięciem, używając półśrodków, uwag i przypisów, sarkazmu oraz przekąsu to dostaniesz nagrodę.
Dwa Twoje teksty już nagrodziłem. Przy trzecim tekście przyklasnę. Dawaj Mała!
36 - dla Ciebie szarada filologiczna, oczywiście z rodzimego zakresu. Czym są ostatnie dwa słowa Niechcacej. Jakimi rodzajami słów w kontekście ojczystego języka?
UWAGA! Jeśli użyjesz wikipedii lub podręcznego słownika, Jezusek ześle Cię na 7 miliardów lat piekła. Pogadam z nim o tym przy następnym majeranku boskim.
Ale my jesteśmy chyba odpowiednim układem, skoro powracasz... ?
Strony Poprzednia 1 … 50 51 52 53 54 … 67 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź