Odp: Książki
nie masz się co martwić, oni myślątka o wszystkich młodych dziewczynach że powinno im zależeć na kasie bo chcą się ładnie ubrać, umalować, a na to potrzeba pieniędzy które oni mają
Nie jesteś zalogowany. Proszę się zalogować lub zarejestrować.
Strony Poprzednia 1 … 14 15 16 17 18 … 21 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
nie masz się co martwić, oni myślątka o wszystkich młodych dziewczynach że powinno im zależeć na kasie bo chcą się ładnie ubrać, umalować, a na to potrzeba pieniędzy które oni mają
Sami już nie wierzą w bezinteresowną miłość więc myślą że my też nie...?
Dzięki *
Nie planuję zamążpójścia, ale boję się, co będzie jak jednak się stanie i trafię na kogoś, kto będzie się podobnie zachowywał w wieku ok. 50 lat... straszne...
Za parę lat pewnie będziesz chciała mieć w kimś oparcie i towarzystwo choćby po to żeby mieć się z kim posprzeczać, bo najgorzej jest chyba siedzieć samemu w4 ścianach i nie mieć się do kogo odezwać
Już tak mam. Niczym się to nie różni od mojego ostatniego mieszkania z mężczyzną, no może tylko tym, że sprzątam teraz po jednej, nie po dwóch osobach Sama w domu pewnie nigdy nie będę. Nie miałam w życiu na tyle sprytu ani rozumu, żeby móc teraz zamieszkać bez współlokatorów. Jeśli znajdzie się kiedyś ktoś, w kim będę mogła mieć oparcie, to nie będzie musiał być moim mężem, a dopóki nie ma kogoś takiego, wolałabym siedzieć w tych 4 ścianach w pojedynkę niż z nim.
Hmm racjonalne myślenie, ale jak się pojawi uczucie to pewnie będziesz inaczej myśleć:)
Pojawiło się... oj pojawiło i własnie jestem zdruzgotana, bo muszę je zdusić.
Ooo, ktoś nowy na horyzoncie...? Mam nadzieję, że zaraz go tu opiszesz:)
Musisz się od niego jakoś odizolować, może na początek zaciągnij rolety...?
Znowu krąży koło Ciebie? A to się uparł:)
Wyczuwam symptomy uzależnienia... To Twój kolejny nałóg?:)
A on jest taki obojętny...? Może nie wszystko stracone?
Nawet mnie Virrana nie strasz...
Teraz zobojętniał, tzn. twierdzi, ze to brak czasu, nie obojętność, ale mieliśmy pewne komplikacje, które usprawiedliwiałyby takie odsunięcie się.
A możesz zdradzić jakie...?
Pewnie jak to mężczyzna, jest zajęty "bardzo ważnymi sprawami" jak ostatnie rozgrywki czy inne męskie hobby:)
On dużo pracuje, a co do komplikacji to było tak: wszystko fajnie się rozwijało, poczułam nawet, że wreszcie jestem szczęśliwa Żadne z nas nie chciało żadnych związków, więc sytuacja jasna, idealna, no ale zaczęły się z czasem pojawiać uczucia, z rozmów wynikało, że z obu stron. Po raz pierwszy zaczęłam być naprawdę PEWNA czego w życiu chcę.
A potem okazało się, że mam problemy ze zdrowiem, które zaczęły szybko rzutować na mój wygląd, załamałam się, popadłam w straszliwe kompleksy, a jako że są to defekty, których nie da się cofnąć, postanowiłam się odsunąć. Czułam się jak wstrętny potwór. Nie powiedziałam mu o co chodzi, wgl nie chciałam z nikim o tym rozmawiać, do dziś o wszystkim wie tylko jedna osoba, a widzieć nie widział, bo mieszkamy w innych miastach. Nie chciałam się spotkać, nie chciałam się pokazywać, zniszczyłam tą relację.
Po jakimś czasie postanowiłam ją odbudować, bo jednak do tego stopnia mi go brakowało, że zdecydowałam się odnowić kontakt ale na innych zasadach, wiecie... taki czysto koleżeński. Ciężko było, ale kiedy się udało znów się zagalopowaliśmy, ale niestety okazało się, że nadal nie potrafię się przemóc i powiedzieć o co chodzi, ani pójść krok dalej, a to była sytuacja męcząca. Krok w przód, dwa kroki w tył, on nie widział o co mi chodzi, wszystko się posypało.
Rozmowa jest tu potrzebna i postawienie wszystkiego na jedną kartę - albo zaakceptuje albo nie. Teraz masz pustkę i niepewność, to chyba gorzej ...? Czuje się odtrącony i nie wie dlaczego,więc mu powiedz.
Milagro... trafiłaś w sedno. Jedyne sensowne wyjście z sytuacji to takie, o którym piszesz - szczerość, a potem albo w tą albo w tamtą, ale przynajmniej byłoby wszystko jasne, bo jeśli zaakceptuje to mogłoby się wydarzyć coś pięknego, a jeśli nie zaakceptuje, to nie ma sensu przeciągać.
Nie odważyłam się powiedzieć wszystkiego przez wstyd i z obawy przed odrzuceniem. Bardzo się bałam, że wtedy na pewno nie będzie mnie chciał i go stracę, a tak przynajmniej będę go miała jeszcze przez jakiś czas... przeliczyłam się. Niedomówienia i niejasności pokomplikowały sytuację jeszcze bardziej. Kiedy powiedziałam już o co chodzi, oczywiście bardzo ogólnikowo, to i tak byliśmy już zmęczeni tym wszystkim. A teraz on zajęty jest swoimi sprawami i oddalił się. Poza tym było kilka nieprzyjemnych rozmów między nami na koniec, które dopełniły dzieła.
Jeszcze można wszystko naprawić, wystarczy trochę chęci z obu stron:)
No nie wiem... po co mu ktoś taki, może jednak coś mu się odmieniło i chciałby sobie z kimś ułożyć życie? Nie ma jego to i kompleksami sobie głowy nie zawracam zbytnio.
Jeśli nadal macie jakiś kontakt to próbuj wyjaśnić to nieporozumienie...
Próbowałam. Może i w niewłaściwy sposób, bo na wstępie z zarzutami, ale ja emocjonalna jestem, a na spokojnie się też nie dało, bo trzeba było wymusić na nim te wyjaśnienia, do takiego oddalenia w tej relacji doszło. Z każdym dniem coraz mniejszą mam potrzebę wyjaśnić sytuację. Wcześniej uważałam, że aby zamknąć rozdział i pójść dalej, potrzeba sobie wszystko SZCZERZE wyjaśnić, chciałam kilka rzeczy zrozumieć, żeby je sobie poukładać. Na dzień dzisiejszy nie wiem, czy mielibyśmy do siebie tyle zaufania, żeby powiedzieć wszystko i żeby sobie w te wyjaśnienia uwierzyć.
Jeśli nie masz chęci to nic się samo nie zrobi... Ja bym zawalczyła, tak łatwo nie odpuszczam:)
Strony Poprzednia 1 … 14 15 16 17 18 … 21 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź